Jeszcze raz jesiennie / Once again autumn

Wczoraj byłyśmy z córką w Łazienkach Królewskich, i jak widać na zdjęciu poniżej – dzikie tłumy. Miałam trudność z zaparkowaniem samochodu. Powiem Wam, że to miejsce nieodmiennie potrafi mnie zauroczyć. Jeżeli letnią wersję parku uznałam kiedyś za piękną, to wersja jesienna jest po prostu obłędna. Zwłaszcza w taki bezchmurny, ciepły dzień jak wczoraj, rozświetlony promieniami słońca, do tego stopnia, że aż mnie oczy bolały, gdy spoglądałam w taflę wody.

Przy tej okazji wspomnę o dwóch kwestiach, po pierwsze nie ma już spacerujących po parku bażantów. Noce bywają chłodne, więc prawdopodobnie ptaki przeniesiono do woliery, co niestety nieodmiennie przypomina o nadchodzącej zimie. Po drugie, zwróciłam uwagę na brzydkie metalowe ogrodzenia wokół altanki i pawilonu w Ogrodzie Chińskim (zdjęcie starałam się tak wykadrować, żeby było widać jak najmniej). Wyglądają okropnie, więc myślę, że skoro trzeba było te zabytki jakoś odgrodzić od ewentualnych wandali, może lepiej było postawić drewniany parkan, w kolorystyce pasującej do tego miejsca?

Pałac na Wyspie
20191020_135945-1612x12093435821078800346326.jpg

Ogród Chiński
20191020_144816-1612x7845752395019181450303.jpg

Stawy Łazienkowskie
20191020_135043-1612x1209-644x4834348681426168354930.jpg

20191021_1101472751381559368573371.jpg

Czytaj dalej „Jeszcze raz jesiennie / Once again autumn”

Co robią wiewiórki w taki upał, jak dziś?/ What do squirrels do in the crazy heat like today?

Wiem, zaraz mi napiszecie, że łeee… znowu notka o wiewiórkach, ale od razu odpowiadam, że nie ostatnia:-) No więc jak myślicie, co one robią w taki skwar? Człowiek  to najchętniej wybrałby hamaczek w cieniu drzew, zimne piwko i dobrą książkę, może nawet drzemkę. A wiewiórka?

Jeśli ma już swoje lata, robi to samo:-)

wp-1560367812792936181720491603150.jpg

 

Zdjęcie słabe, musiałam zrobić największe zbliżenie, bo spała na bardzo wysokim konarze drzewa, ale chyba widać, jak jej luzacko zwisa jedna łapka. Ona ma wszystko w d….. okolicy ogona:-)

Jeśli jest młoda (jak ten chłopiec) i szalona, ma w nosie słońce i…. bawi się:)

Młode są naprawdę zabawne. Rok temu widziałam taką jedną, jak wskakiwała na znajdującą się tuż nad ziemią gałąź krzewu. Swoim ciężarem wprawiała gałąź w ruch i huśtała się dopóki gałąź amortyzowała. Potem zeskakiwała i wskakiwała ponownie. Doskonale wiedziała, co robi i miała niezły ubaw. Żałuję, że wtedy jej nie nagrałam, ale byłam tak skupiona na obserwacji, że zapomniałam.

Zdjęcie i filmik zrobiony wczoraj w Łazienkach Królewskich.

Czytaj dalej „Co robią wiewiórki w taki upał, jak dziś?/ What do squirrels do in the crazy heat like today?”

Codzienność, Rembrandt i ludzkie dramaty/ Life, Rembrandt and human dramas

Ostatnie dni sprawiły, że kontakt z blogiem miałam tylko okazjonalnie, a to wszystko za sprawą gości, wydarzeń i po trochę, alergii. Bardzo Wam dziękuję za wszystkie wyrazy zaniepokojenia moją nieobecnością, jestem tym naprawdę wzruszona.

Choć kaszląca i zakichana, rzuciłam się w wir tego, co już od dawna miałam zapisane w kalendarzu (jak Animal’s Day, przyjazd gości, wizyta chrześniaka) oraz tego, co pojawiło się nagle, jak wczorajsze wyjście do Łazienek Królewskich (Alutka, raz jeszcze dziękuję!) na wystawę obrazu pochodzącego z kolekcji książąt Czartoryskich, a mianowicie „Krajobrazu z miłosiernym Samarytaninem” Rembrandta. Co ciekawe, jest to jeden, z tylko trzech obrazów Rembrandta w polskich zbiorach.

20190403_112714_compress_58888655893463661206.jpg

Na mnie, człowieku, który lubi wiedzieć, co widzi (malarska wersja „co autor miał na myśli”), ten obraz zrobił ogromne wrażenie. Kiedyś mówiło się, że to po prostu pejzaż, dopiero dużo później zaczęto w nim widzieć historię biblijną. Ale to przecież nie jest historia religijna, to opowieść o zobojętnieniu i empatii, o zamknięciu się na cierpienie i krzywdę drugiego człowieka. Nikt nic nie słyszy,  nie widzi, przechodzi obojętnie, gdy tuż obok dzieje się ludzki dramat. I właśnie w tę psychologiczną głębię można się przenieść, patrząc na dzieło Rembrandta, a dzięki mistrzowskiej grze światła i cieni, wejść w realizm upadku i ocalenia człowieka.

Mimo dobrego zakończenia przypowieści, ja w obrazie holenderskiego malarza widzę głęboki smutek. W roku 1638, wtedy gdy obraz powstawał, Rembrandt stracił już dwójkę swoich dzieci, pierworodnego syna i córeczkę, potem umarło jeszcze dwoje. Żona w tym czasie musiała już chorować na gruźlicę, bo i ona umarła w dwa lata po namalowaniu obrazu. Tyle nieszczęść musiało się odbić na twórczości artysty, prawda? Zawsze się jakoś odbija, i chociaż często, z głębokich nieszczęść powstają arcydzieła światowego formatu, to przecież w ich tle tych stoi przybity własną tragedią człowiek.

20190402_174813_compress_645729934178658369817.jpg

Wernisaż odbył się w przepięknym Pałacu Na Wyspie, który urzekł mnie już dawno temu, gdy po raz pierwszy miałam okazję pospacerować po parku. Wtedy było lato, po alejkach paradowały pawie, z przepięknymi ogonami, uświadomiłam sobie właśnie, że tamte zdjęcia robiłam aparatem bardzo słabej jakości, więc już wiem, gdzie znowu muszę się wybrać na spacer, z aparatem:-).

20190402_175346_compress_187850934783668191363.jpg

Czytaj dalej „Codzienność, Rembrandt i ludzkie dramaty/ Life, Rembrandt and human dramas”