Szalona środa /Crazy Wednesday

Kto dzisiaj jest zarobiony, zapracowany, zakręcony i zajęty sprawami służbowymi?

Łączę się z Wami w bólu:-)

Szczęściarze na urlopie niech się cieszą słońcem (jeśli są za granicą), urlopem, lenistwem, głową w chmurach i tym wszystkim, czym ci z pierwszego zdania cieszyć się nie mogą.

Do roboty!

Czytaj dalej „Szalona środa /Crazy Wednesday”

Żeby się tak chciało, jak się czasem nie chce

Im piękniej na dworze tym trudniej mi się zmusić do czegokolwiek poza działaniami odtwórczymi. Mocno się zastanawiam, czy wchodzę już w pierwszą fazę prokrastynacji, (kto nie wie co to takiego, to zapraszam do mojej starej notki TU) czy to tylko znane wszystkim, pojawiające się od czasu do czasu, wiosenne przesilenie.

Najchętniej zakładałabym sportowe ciuchy, wygodne buty, brała psa na smycz i w drogę. To akurat mogę bez opamiętania oraz względu na obolałe stopy. Ale ponieważ jak wiadomo, w przyrodzie nic nie ginie, dlatego i u mnie, pewne niedobory z jednego obszaru przenoszą się na drugi.

Czytam. Wcześniej książki, które miały mnie wprowadzać w dobry nastrój, odstresowywać, bawić. Potem poszłam kluczem bestsellerów, empikowych hitów, nowości polecanych na Facebooku. Ostatnio przerzuciłam się na kryminały. Im ciekawsza lektura, tym więcej kradnę dla niej chwil, a przecież nadal pracuję, sprzątam, gotuję, no i oczywiście udzielałam się towarzysko. Dlatego uważam, że 5 przeczytanych książek w marcu, to całkiem niezły wynik.

Mogę z całym spokojem sumienia polecić „Gniew” i „Uwikłanie” Miłoszewskiego. Przeczytałam je właśnie w tej, niechronologicznej kolejności. Śmiałam się, że ja czytam Trylogię Miłoszewskiego tak, jak kiedyś kręcili Trylogię Sienkiewicza, od d….. strony. Do kompletu  brakuje mi „Ziarna prawdy”. Poluję na e-booka, bo można powiększyć czcionkę:-)

Ten brak chronologii okazał się całkiem ciekawym doświadczeniem. Czytając „Gniew” wiedziałam już jak będzie wyglądało życie głównego bohatera w „Uwikłaniu”, którego akcja toczy się 10 lat później. Bawiły mnie wyrzuty sumienia, jakie odczuwał, gdy chodziło o jego relacje z kobietami.  W pierwszej części jeszcze wierzył, że mając fajną żonę, wygra z pragnieniami, w ostatniej stanowił przykład faceta, którego andropauza i niebezpieczna praca pozbawiły dylematów, doprowadziły do takiego życiowego zakrętu, za którym żaden realny, silny związek nie jest już możliwy. Pozostają marzenia.

Niestety z zazdrością charakterystyczną dla osoby, która chciała kiedyś zostać pisarką, muszę powiedzieć, że Miłoszewski pisze rewelacyjnie. Jego dosadność nie przekracza granicy dobrego smaku, a rzucane mimochodem kurwy, są całkiem na miejscu. Profesor Miodek powiedziałby, że są wręcz niezbędne. „Uwikłanie” w wersji książkowej znacznie lepsze niż ekranizacja, choć dzięki bardzo dobrej grze aktorskiej, film też się fajnie ogląda. Jednak to książka wciąga, drażni, zmusza do myślenia. „Gniew” zabiera w niełatwą podróż, pokazuje niesielankowe rodziny, skrzywdzone kobiety, zakłamane małżeństwa, trudne macierzyństwo. Walkę o prawo do godnego życia.

Trylogia Miłoszewskiego (a przynajmniej ta jej część, do której dotarłam) nie należy do gatunku „lekkie, łatwe i przyjemne”. Nie wprawia w dobry nastrój, pokazuje świat, który nie jest czarno-biały, świat pełen duchowych rozterek i moralnych wypaczeń.

Bilans bilansów

Odetchnęłam z ulgą bo: Onet nareszcie ujrzał we mnie kobietę*!! A już zaczynałam mieć wątpliwości;-)))

Problem zdrowotny, który mnie gnębi od dawna (każdy dźwiga swój krzyż zapamiętajcie to sobie, a mój jest dodatkowo niezwykle bolesny) nieśmiało się wycisza….(„tfu tfu na góry na lasy, na złe zwierzyny i na ciebie Cabanie złodzieju coś mnie przez całe życie okradał” – czyli mówiąc inaczej odpukać w niemalowane).

Wakacje się szykują, więc ja szykuję siebie. Siebie, ponieważ dzieci nie muszę. Są szczupłe, śliczne, zdrowe, obciuchane (prawdziwa mamusia co?;-)). Na wiosnę okazało się, że powyrastały ze wszystkiego i w związku z tym już wszystko, co trzeba, zostało kupione.

W moim przypadku jest „jakby” inaczej. To znaczy też jestem śliczna (sic!) i obciuchana, (bo akurat dzięki Bogu z niczego nie wyrosłam), tylko nad tą resztą trzeba troszkę popracować. Ociupinkę. Takie tam nic wielkiego, brzuszki, może hantle lub inne rowerki. Przecież trzeba się pokazać w stroju kąpielowym bez rumieńców.

Wakacje zaczęły się też w mojej pracy i to jest baaardzo przyjemne. Jeszcze kilka najbliższe dni będą intensywne, ale potem słodkie nicnierobienie, aż do końca sierpnia.

No i słoneczko tak cudnie grzeje……..

Książki wypożyczone. Tym razem na tapecie Młode lwy Irwina Shaw. Dwa grubawe tomiska, więc na kilka dni wystarczy:-)

A w tzw. międzyczasie komputer:-)

Lub jakiś dobry film…

Czyż życie nie jest piękne??

*Blog polecony na stronie Onetu w kategorii „Kobiece”:-)