Zostałam dzisiaj zabrana do Instytutu. Nieee, nie po to, żeby mnie w wolną sobotę zmuszać do nauki. Po to, żeby mnie mocno zrelaksować i trochę wypindrzyć. Przy pomocy przystojnego tureckiego masażysty, o imieniu, którego nie pamiętam. Ale też było ładne:-)
No i w ogóle było warto!
Bardzo.
I bardzo czekoladowo.
Muzyka delikatna, kojąca tak samo jak dotyk, zmuszająca do tego, by nie myśleć o niczym, wsłuchiwać się w siebie i odpływać w jakieś cudowne odrętwienie.
Pełny profesjonalizm.

Ale na pytanie, „Czy życzy sobie pani masaż piersi?” przygotowana nie byłam!!;-)