Mimo wspaniałych dwóch tygodni w Lublinie, jestem naprawdę zmęczona, dlatego dzisiaj, najnormalniej w świecie i wręcz bezczelnie, nic nie robię. Wiadomo, po urlopie człowiek musi odpocząć:)
A poza tym wczoraj znowu poddałam się torturom (patrz tu), a zawsze następnego dnia mam zakaz robienia czegokolwiek, co wymaga większego wysiłku. Wykorzystuję tę sytuację do nieprzyzwoitości czytając książki (odmładzam się Jeżycjadą Musierowicz), oglądając filmy (właśnie skończyłam Jokera – bardzo przygnębiający) i gram w literaki (to taka polska wersja scrabble, pisałam o tym tu). W międzyczasie nabieram sił, bo jutro zamierzam ulepić 200 pierogów. Ruskich! 🙂
Mam nadzieję, że Wy też miło spędzacie ten dzień. Jakieś fajne plany na resztę weekendu?
Nie przypuszczałam, że kobieta o posturze Edyty Herbuś może sprawić, że będę się czuła jakby mnie ktoś poobijał kijem bejsbolowym i że będę wyglądać, jak poniżej:-)
Szyja i kark spuchnięte. Innych części ciała nie pokażę:)
Otóż ta Edyta Herbuś przyszła na zaproszenie mojego męża (a to drań*!!) z rozkładanym łóżkiem rehabilitacyjnym oraz zestawem narzędzi do tortur.
Ostatnie lata to u mnie ciągły ból karku, kości klatki piersiowej, sztywność szyjnego odcinka kręgosłupa, mimo ćwiczeń w domu, i w miarę regularnych ćwiczeń na siłowni pod okiem trenera. Przyczyna? 20 lat „lekkiej i przyjemnej” pracy biurowej.;-))
Ale wracając do tematu. Edyta przez godzinę masowała mnie naprawdę solidnie. Myślałam, że jakimś wałkiem, wyposażonym w zadające ból wypustki, ale potem okazało się, że to był „tylko” energiczny masaż kłykciami (czułam jakby mnie skalpowała, serio!;-)), a potem 3 serie baniek chińskich. Od najmniejszej do największej, we wszystkie bolesne miejsca.
Pod koniec sesji drżałam, jakbym cierpiała na szok pourazowy. Czułam zimno i nie byłam w stanie zapanować nad łzami. Szczerze mówiąc do dzisiaj jestem zaskoczona swoją reakcją, ale okazuje się, że wiele osób właśnie tak reaguje na masaż tkanek głębokich.
Drugi szok przeżyłam następnego dnia. Wstałam czując lekki ból posiniaczonej nieco (sarkastyczny eufemizm) skóry, ale to, co pod skórą, przestało boleć! W skali od 1 do 10, pozbyłam się 7 punktów, a z tą mało istotną trójką mogę żyć.
Zostałam dzisiaj zabrana do Instytutu. Nieee, nie po to, żeby mnie w wolną sobotę zmuszać do nauki. Po to, żeby mnie mocno zrelaksować i trochę wypindrzyć. Przy pomocy przystojnego tureckiego masażysty, o imieniu, którego nie pamiętam. Ale też było ładne:-)
No i w ogóle było warto!
Bardzo.
I bardzo czekoladowo.
Muzyka delikatna, kojąca tak samo jak dotyk, zmuszająca do tego, by nie myśleć o niczym, wsłuchiwać się w siebie i odpływać w jakieś cudowne odrętwienie.
Pełny profesjonalizm.
To było właśnie tu:-)
Ale na pytanie, „Czy życzy sobie pani masaż piersi?” przygotowana nie byłam!!;-)