Co drugie dziecko w klasie ma za sobą próbę samobójczą!/ Every second child in the class has a suicide attempt! /

Wczoraj było zabawnie, teraz wracamy do smutnej rzeczywistości.

Oglądałam poranną relację Onetu, prowadzoną przez dziennikarza Klaudiusza Ślęzaka, który przekazał, że dzisiaj, co drugie dziecko w klasie, ma już za sobą próbę samobójczą!

Obawiam się, że wielu rodziców o takich próbach nie wiedziało. Inne, niż zwykle zachowanie dziecka, łatwo wytłumaczyć gorszym dniem, zmęczeniem czy dorastaniem, a na standardowe pytanie rodzica „co u Ciebie”, czy „co tam w szkole?”, dziecko zwykle odpowiada: „spoko”.  Nawet, gdy nie jest spoko i gdy wcale nie chodzi o szkołę. Dzisiejsze dzieci mają problemy egzystencjalne, są samotne w grupie, w domu, wśród ludzi, których znają i widują na co dzień. Oczywiście część z nich próbuje rozmawiać z rodzicami, ale oni, doświadczeni życiem i znieczuleni na dorosłą rzeczywistość, posiadając taki lub inny system wartości, zwykle na początku bagatelizują problem.

Ja wiem, że ten temat został przewałkowany już wielokrotnie i pod każdym kątem, na blogach, w mediach, czy innych kanałach przekazu, więc ja w zasadzie nie o tym.

Ja raczej o tym, czym nas karmią media, nas wszystkich, a więc także dzieci, z ich delikatniejszym, jeszcze ciągle wrażliwym spojrzeniem na świat. Dostajemy pokaźną dawkę pesymizmu, wulgarności, tragedii, dramatów i katastrof cywilizacyjnych. Media już dawno temu zorientowały się, że na przekazywaniu pięknego świata nie zarobią, więc ekstremalnie przechyliły się w drugą stronę.

Czasem chce mi się pierdyknąć telewizorem, (który i tak rzadko włączam) o ścianę i usunąć konto ze wszystkich mediów społecznościowych, odizolować się i wyciszyć. Tylko, że to nie o mnie chodzi.

Chodzi o dzieci, z których co drugie miało już za sobą próbę samobójczą!

Bo to przede wszystkim dzieciaki wchodzą do portali społecznościowych, i dostają po oczach funpejdżami celebrytów, kontami pełnymi zdjęć szczęśliwych, uśmiechniętych ludzi, ludzi sukcesu, ludzi, „którym się udało”. Dzieci nie do końca uświadamiają sobie jeszcze, że to zasłona dymna, kreowanie siebie, pokazywanie jedynie tego, co pomoże się wylansować czy po prostu wzbudzić zazdrość. Ale widzą i porównują ze swoim życiem, samotnością, bezradnością wobec świata, i krok po kroku, zaczynają tracić poczucie własnej wartości. Porównanie nie wychodzi dobrze, więc próbują się dopasować, a w trakcie tego procesu stają się niezwykle podatne na manipulację oraz medialne przekłamywanie rzeczywistości. A to mieszanka wybuchowa.

Dlatego dzisiaj, co drugie dziecko, miało już za sobą próbę samobójczą!

Wiem, że nikt nie mógł przewidzieć skutków tej przemiany cywilizacyjnej i kulturowej, która dokonała się na przestrzeni ostatnich 50-60 lat, ani tego, że człowiek zacznie mieć skłonności autodestrukcyjne, ale właśnie taki świat wykreowaliśmy. W tym świecie, który jest, nie tylko młodzi ludzie pogubili się i wymagają pomocy, ale zwłaszcza oni potrzebują mądrych dorosłych, którzy będą dla nich wsparciem.

Pewnie potrzebujemy też dobrego, szeroko zakrojonego planu przeciwdziałania samobójstwom, który zaangażuje całe społeczeństwo, bo ten, który powstał na lata 2012-2015, najwyraźniej się nie sprawdził, bo jesteśmy w czołówce Europy jeśli chodzi o samobójstwa wśród dzieci i nastolatków do 18 roku życia.

Czytaj dalej „Co drugie dziecko w klasie ma za sobą próbę samobójczą!/ Every second child in the class has a suicide attempt! /”

Panie zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji (Tomasz z Akwinu)

Jak pewnie każdy, także i ja, mam swoje ulubione miejsca w sieci, które odwiedzam, lubię i oglądam cyklicznie. Niektóre polajkowałąm, inne zasubskrybowałam, do jeszcze innych ściągnęłam aplikację i kiedy tylko pojawia się coś nowego, dostaję powiadomienie, że jest.

No i właśnie na jednym z tych kanałów obejrzałam filmik blogerki, vlogerki, posiadaczki instagrama, facebooka, snapchata, popularnego kanału na youtubie i być może czegoś tam jeszcze, o czym nie wiem, że istnieje, ale jeśli istnieje to ona na pewno go ma! 🙂

Ta blogerka uaktywniła się właśnie na snapchacie (jest snapchaterką?:-), przepraszając, że zaniedbała tę formę kontaktu z subskrybentami, że postara się poprawić, będzie bywać, wrzucać, snapować i w ogóle będzie fajnie….a potem to już mówiła właściwie o niczym. Jak to na snapchacie.

No i ja właśnie wtedy uzmysłowiłam sobie, że NIE, nie uważam, że trzeba być aktywnym na każdej jednej istniejącej platformie społecznościowej i wrzucać treści o niczym tylko po to, żeby zaznaczyć teren.

Oczywiście, że chodzi głównie popularność, pławienie się w blasku rozpoznawalności, czy bardziej przyziemne kwestie, jak dzisiejsze pojmowanie nowoczesności, to żeby być na czasie, na pierwszym miejscu lub na tyle wysoko w rankingu, by móc ten wskaźnik eksponować w kręgu znajomych lub innych (a użyję tego słowa) userów czy followersów. I to akurat się mocno łączy z kwestią popularności.

Jednak chyba lepiej angażować się w mniej, nazwijmy to, projektów medialnych niż gadać o pogodzie. Co innego, gdy ma się naprawdę wiele do przekazania, dzieli własne kanały tematycznie, i na każdym z nich dzieje się coś interesującego. Ale to jest bardzo rzadkie i trudne.

Lepiej ograniczyć własne zaangażowanie do jednego miejsca w sieci, choć oczywiście, że wtedy istnieje ryzyko, że wypadnie się z obiegu, wprawy, a nawet pamięci czytelników.

Prawo do zapomnienia

Uprzedzając pytanie: to nie jest kolejna smętna notka na temat uczuć, tęsknoty, relacji itp. O tym było w demotywatorach;-)

Tym razem chodzi o kwestie legislacyjne. A dokładniej o prace Komisji Europejskiej nad prawem człowieka do tego, by mógł w każdym momencie swojego życia, kiedy tylko zapragnie, usunąć z Internetu wszelkie dane na swój temat, zdjęcia, filmy, treści własne lub umieszczone przez osoby trzecie. Oczywiście głównie chodzi o media społecznościowe i istniejące tam całe to lanserskie szaleństwo, ale sądzę że gdyby udało się wprowadzić nowy kodeks „społecznościowy”, byłby on pierwszym krokiem do szerszych działań (ingerencja w nieautoryzowane plotkarskie Pudelki, Kozaczki, Nocoty itp.).

Prawo do zapomnienia i pragnienie bycia zapomnianym. Będąc w życiu świadkiem różnych dziwnych historii, a potem mozolnych prób porządkowania życia, mogę zrozumieć takie pragnienie, jednak uważam, że tak jak jest ono bardzo ludzkie, tak samo w ludzki sposób  niemożliwe do zrealizowania.

Fenomen zapomnienia jest bowiem, póki co, dziełem tylko i wyłącznie dwóch czynników: przypadku (który zwykle jest wynikiem nieuwagi, chaotyczności, zaniedbania itp.) oraz czasu. Celowo nie piszę o chorobach pamięci, demencji czy Alzheimerze bo chyba każdy wyczuwa, że to akurat coś zupełnie innego. Nie zapominamy przecież wtedy, kiedy tego najbardziej pragniemy, a raczej wtedy, gdy się nie spodziewamy, tak czy siak nigdy nie jest to świadoma, przemyślana decyzja.

Z zapominaniem nie jest więc łatwo w świecie realnym, ale w wirtualnym, w którym króluje wszechwładne „kopiuj–wklej” oraz milion niezwykle przydatnych programów szpiegująco/kopiujących nie jest lżej.  Kiedy już raz złowią człowieka w cybernetyczną sieć, trudno się z niej wyplątać. Zawsze jakaś kopia pozostanie, a to czego nie wstydził się Jaś, może  żenować dorosłego Jana. Samo życie.

Prawdopodobnie ludzie byliby szczęśliwsi, gdyby mogli wybierać, kasować pewne treści, pozostawiać, lub modyfikować niewygodne obszary pamięci (ludzkiej lub internetowej), jednak póki co, raczej pozostanie to w sferze marzeń i niezrealizowanych pragnień. Ciekawe tylko, jak długo?

PS.  Informacja dla korzystających z Internetu w telefonie: wersja mobilna mojego bloga jest fajniejsza od tradycyjnej. Polecam 😉