Być ratownikiem medycznym/ To be the EMT

Trzeba być kompletnym baranem, żeby napadać na człowieka, który próbuje nam (lub naszym bliskim) pomóc, a może nawet uratować życie. To takie moje przemyślenie pod wpływem artykułu przeczytanego na portalu „Rynek zdrowia” (tu).

Ostatnio doszło do tak wielu różnych przestępstw wobec pracowników służb medycznych, że prokurator generalny (Z. Ziobro), ogłosił wytyczne, które mają na celu podwyższenie sprawności i efektywności postępowań przygotowawczych dot. przestępstw wobec pracowników ratownictwa medycznego i na SOR. Ich wdrożenie ma doprowadzić do tego, by przestępcy byli karani szybko i sprawnie, bez niepotrzebnego oczekiwania i przedłużania procesu.

Dobrze, że Ziobro zareagował, jednak sam fakt, że musiał to zrobić, pokazuje, że nie jest dobrze. Ratownicy medyczni i pracownicy SOR kokosów nie zarabiają, więc pieniądze nie będą żadną rekompensatą za poniesione straty moralne czy zdrowotne. W obliczu takich zdarzeń, o jakich mowa w artykule, naprawdę można się zacząć obawiać, że liczba chętnych do wykonywania tych zawodów drastycznie spadnie, bo kto będzie chciał ryzykować?

Ja wiem, że sprawcami są najczęściej osoby będące pod wpływem alkoholu, substancji, leków, czasem też osoby chore psychicznie (to akurat skrajności), jednak chyba każdy rozumie, że te grupy rosną w siłę. Cywilizacja!

A ratownik medyczny nigdy nie wie tak naprawdę, do kogo jedzie i na co będzie narażony.

Czytaj dalej „Być ratownikiem medycznym/ To be the EMT”

Jeśli… / If…

Jeśli na moim blogu nie pojawia się notka, to nie znaczy, że ja sobie gdzieś tam w realnym świecie odpoczywam, tylko, że jestem zarobiona i nie mam czasu na pisanie, ani nawet robienie bardzo roboczych szkiców:-). Niestety potem często dzieje się tak, że gdy już w końcu usiądę przed komputerem, zamiast pomysłu widzę ciemność, a w zasadzie jasność. Ekranu. Wtedy zwykle robię sobie kawę i prasówkę i czekam na coś, co mnie obudzi, poruszy lub choćby wkurzy.

Tak było z dzisiejszym  artykułem o Heather Loclear. Ktoś mógłby napisać, a co cię obchodzi jakaś aktorka?! No niby nie obchodzi, ale to takie smutne, że piękna, obdarzona talentem i warunkami, kobieta, w ciągu 30 lat naprawdę dobrej kariery, tak zmarnowała swoje życie. Pamiętacie ją z Dynastii? W Polsce puszczano ten serial w latach osiemdziesiątych, a w czasie jego emisji zasiadały przed telewizorami całe rodziny:-). Dzisiaj tamta młodziutka Sammy, z burzą blond włosów, ślicznym uśmiechem i obłędną figurą, już nie jest taka młodziutka. Ma 57 lat i przebywa w szpitalu psychiatrycznym!

Jest narkomanką, alkoholiczką i lekomanką, która próbowała udusić własną matkę, zaatakowała ojca, pobiła sanitariusza, która wchodzi w ciągły konflikt z prawem i otaczającymi ją ludźmi. To wyniszczona używkami brzydka kobieta!

I znowu ktoś mi powie, że pewnie jej się w d…. poprzewracało, więc ma czego chciała. No tego to ona raczej nie chciała, choć możliwe, że w jakimś momencie kariery woda sodowa uderzyła jej do głowy. Tylko, mi nie jest żal kariery, żal mi kobiety i tego dobra, które zostało jej dane, potencjału, który nieodwracalnie zniszczyła.

Bardzo wątpię, że uda jej się powrócić do zdrowia, pesymistycznie uważam, że wkrótce podzieli los Whitney Houston.

Tak, naprawdę mnie to przygnębia.


If there is no note on my blog, it does not mean that I’m resting somewhere in the real world, only that I’m very busy and do not have time to write or even make any drafts. Unfortunately, then often happens that when I finally sit in front of the computer, instead of an idea I see darkness, or in the matter of fact, brightness. Screen brightness:-) Then I usually make myself a cup of coffee and a newspapers review.

And I am waiting for something that will wake me up, move me, or even annoy me. That was the case with today’s article about Heather Loclear. Someone could write: „Why are you bother about that actress?!” Well, I do not bother, but it is so sad that beautiful, talented and with so many atributes, woman, in 30 years of a really good career wasted her life. Do you remember her from The Dynasty? In Poland, the series was broadcasted in the eighties, and during the broadcast, entire families sat in front of television sets. 🙂 Today, that young Sammy, with a storm of blond hair, a lovely smile and a lucky figure, is not as young. She is 57 and was taken to the psychiatric hospital!

She is a drug addict, an alcoholic who tried to strangle her own mother, attacked her father, beat up a paramedic who is in constant conflict with the law and the people around her. And it is ugly crackhead.
And again someone will tell me that she is probably like Hollywood’s gone to her head, so she got what she wanted. Well, she did not want it, although it is possible that at some point in her career the it happened. But, I do not feel sorry for her career, I feel sorry for the woman and all those unmaterial goods she was given, potential which she herself irrevocably destroyed.

I doubt very much that she will be able to recover, I think pessimistically that she will soon share of Whitney Houston fate.

And yes,  it really depresses me.

Z czego tu się cieszyć?

Podobno szybko spada odsetek palaczy w Polsce, przeczytałam w jakiejś październikowej Rzeczpospolitej. Pewnie przyczynia się do tego wzrost cen, zakaz palenia w miejscach publicznych, a także kampanie społeczne, które niewątpliwie posiadają siłę przekazu. Od dawna próbuje się zmienić nastawienie Polaków, sprawić by dymek nie kojarzył się jedynie z ewentualnym rakiem płuc czy tchawicy, co oczywiście ma zasadnicze znaczenie, ale by w końcu zaczął się kojarzyć z czymś jeszcze. Z kłopotliwym uzależnieniem, brakiem komfortu, utrudnianiem życia sobie i innym, może nawet z pewnym wykluczeniem społecznym. Palisz? To licz się z tym, że inni nie palą, dostosuj się, zaczynasz być mniejszością, a mniejszość musi się podporządkować większości. Zwłaszcza jeśli tej większości przyświeca szczytny, zdroworozsądkowy cel.

Prośby, groźby i zastraszanie – powiedzieliby palacze. W jakimś sensie tak. Kolejna nowelizacja zmusi producentów papierosów, by na paczkach znalazły się zdjęcia oddziałujące na wyobraźnię kupującego. Na przykład zdjęcie rurki tracheotomijnej wystającej z ciała zajętego przez nowotwór. Co wrażliwsi pewnie się zastanowią.

Ok, spada odsetek palących. Ale czy tak naprawdę mamy się z czego cieszyć?

Moim zdaniem spada odsetek palących tylko dlatego, że dzisiejszy potencjalny przyszły uzależniony nie zaczyna od papierosów. Palenie przestało być trendy. Dzisiaj wybiera jaranie! Jedno uzależnienie zastępuje się drugim, znacznie gorszym. Papierosy nie wywoływały chęci szukania mocniejszych wrażeń, marihuana tak. Z danych statystycznych wynika, że stanowi ona najczęściej pierwszy krok w stronę dopalaczy lub twardych narkotyków. Kiedy przestaje wystarczać.

Więc jaka to radość, że w latach 90. paliło 51 % Polaków, a dzisiaj o 20 % mniej, skoro w tym samym czasie zatrważająco wzrosła liczba (w dodatku coraz młodszych) palaczy marihuany?

I jeszcze jedno. Polska jest jednym z największych producentów tytoniu w Europie, więc powyższe zmiany biją mocno po kieszeni naszych plantatorów. Rząd ma zachęcać (finansowo), by rolnicy się przekwalifikowali. Próbuje się ich „altruizować”, czyli sprawić, żeby nie chcieli chcieć działać na szkodę innych. Ten sam rząd wydaje miliony na leczenie narkomanów, w skrajnych przypadkach płacąc nawet za dostarczane im narkotyki (gdy np. pacjent jest terminalny i leży w hospicjum). Dodam, że są to miliony, z których nie ma nawet podatku od akcyzy. Państwo traci, rodziny tracą, bo myślę, że życie z narkomanem, musi być znacznie trudniejsze niż życie z palaczem. To taki rak, który toczy całą rodzinę, niszczy nie tylko płuca, ale także emocje, radość, poczucie wspólnoty, poczucie bezpieczeństwa, szczęście.

Tak więc na koniec smutny wniosek: mimo chorób i dyskomfortu, korzystniej dla Polski i wszystkich uwikłanych w uzależnienie rodzin, byłoby gdyby ludzie jednak palili te papierosy.

No i pytanie zasadnicze, przyznaję, że nieco naiwne. Kiedy rząd zacznie „zachęcać” dilerów, żeby nie sprzedawali narkotyków?