Murale / Murals

Ładne murale lubię. Uroda jak wiadomo, to rzecz gustu, ale jeśli malowidło pojawia się w miejscu, które nie razi, to lubię. Inna sprawa, że to, co kogo i gdzie razi, też jest rzeczą gustu, ale jakoś wszyscy wyczuwamy, że w jednym miejscu wypada maznąć na ścianie i jest to sztuka, a w innym nie – bo wtedy jest to akt wandalizmu:-).

Ja lubię te ukryte murale, na pozór schowane przed ludzkim okiem, a wtedy, gdy wpadnę na nie przypadkiem – staję w zachwycie.  Jak kilka dni temu pod wiaduktem Trasy Łazienkowskiej.

I chociaż akurat Deyna (trzecie zdjęcie) nie wyszedł idealnie, to i tak uważam, że Legioniści mają w swoich szeregach naprawdę zdolnych artystów 🙂

Co myślicie? Pałac Kultury jak żywy:-)

20191216_193618-900x12421085374172380142529.jpg

20191216_193704-860x14383972777659570951421.jpg

20191216_193845-647x10027411000218504580035.jpg

Czytaj dalej „Murale / Murals”

Aż po horyzont

Jadąc z Lublina do Warszawy przez Ryki, Kołbiel a potem Zakręt, musimy w końcu wjechać w ulicę Bronisława Czecha. Tworzą ją dwie dwupasmówki rozdzielone pasem zieleni, tak równe i proste, że w którymś momencie, na horyzoncie wyraźnie zaczyna majaczyć Pałac Kultury, ciągle jeszcze oddalony o kilkanaście kilometrów. Uwielbiam ten moment. Dla jasności, nie ma znaczenia, że to akurat Pałac Kultury (chociaż ja akurat go lubię) i Warszawa (którą też lubię bardzo). Tak samo reaguję,  gdy po kilkugodzinnej podróży do Zakopanego, w końcu widzę zarysy Tatr. Magia horyzontu, wbrew logice, utrzymuje mnie przez tę ulotną chwilę w przeświadczeniu, że przenikająca się odległość i przestrzeń jest w jakiś cudowny sposób cząstką mnie, a czas staje w miejscu.

Niedawno odkryłam  „lubelski horyzont”, panoramę Starówki  z imponujących rozmiarów Katedrą, widzianą z tej strony miasta, której właściwie nie znam. Szkoda, że tego dnia niebo było za mgłą.