Wsiadam do samochodu, odpalam silnik i włączam radio, Pozwalam, żeby strumień świadomości przewalał się przez mój umysł niczym poranne burze w Polsce, albo przeskakiwał jak zając, z miedzy na miedzę.
Jechałam gdzieś, gdzie byłam już autem tyle razy, że nawet nie odpaliłam Google map. Za oknem zrobiło się ciemno, trzaskały pioruny i błyskawice, a deszcz naparzał w maskę samochodu.
Jeszcze radio! Jak jadę sama to włączam stację „Pogoda”, lubię słuchać starych, albo bardzo starych przebojów. Czasem nie znam piosenki w ogóle, bo jest jakimś piernikiem, albo przypominam ją sobie, a to oznacza, że musiała być śpiewana przez rodziców. No co! Nawet ktoś wychowany na Lombardzie czy Perfekcie lubi takie powroty do przeszłości. A w moim domu zawsze była muzyka i mnóstwo płyt. Puszczaliśmy je na takim bajeranckim adapterze, z sensorowymi przyciskami, nowość na rynku, nazywał się Daniel. Tata był z niego bardzo dumny:-) Pamiętam to dokładnie, bo takie imię nosił główny bohater serialu „Szaleństwa Majki Skowron”, który strasznie denerwował mnie tym, że wcale nie denerwowała go Majka:-)
*Dygresja. Pisząc notkę trzeba jednak sprawdzać źródło, nawet jeśli się jest pewnym swego:) Świechno dziękuję Ci, ten bohater miał na imię Ariel!!:))) Ale adapter na pewno Daniel.
„Na lewo most, na prawo most, a dołem Wisła płynie”. Kiedy przyjechałam tu 11 lat temu, Wisłę przekraczałam tylko na rowerze, a teraz autem, bez GPS-u, jaki postęp:-). Po prawej Bluszczańska, no proszę, dawniej chaszcze, rudery i mafia Siekierkowska, teraz piękne osiedle, rzut beretem do Centrum, infrastruktura, ładnie i czysto.
„Jeszcze się tam żagiel bieli” – Majewskiej głos się wcale się nie starzeje, a ta Marysia Tyszkiewicz w „Twojej twarzy” wcale nie zaśpiewała gorzej, aż dziwne, że od tamtej pory o niej w mediach w ogóle nie słychać. Ale co się dziwić, media piszą tylko o kontrowersjach, może ona nie z tych. Dzisiaj chyba finałowy odcinek „Twarzy…”, trzeba oglądać, szkoda, że to już koniec. „Bo męska rzecz, być daleko, a kobieta wiernie czeka”, mam nadzieję, że nie będzie kolejki, załatwię sprawę (jechałam na odczulanie) i szybko wrócę do domu, wyjdę z Bajtem, musi się ruszać staruszek.
No nie! Zjazd przy Dolince Służewieckiej zamknięty! Policyjny samochód, pewnie znowu jakiś wypadek, albo maraton, albo wiec partyjny, a ty mądralińska bez GPS-u, z telefonem na dnie torebki i prędkością 90 km/h. Co teraz?
Nie mam wyjścia, jadę prosto, skrętu nie ma, mija kilometr za kilometrem, coraz mniej znajomo, gdzie ja w ogóle jestem, czy to już Ursynów czy jeszcze Mokotów? Skoro wcześniej miałam skręcić w lewo, a pojechałam prosto, to skręcę w lewo, kiedy już będę można, a następnie znowu w lewo, żeby trochę się cofnąć i wjechać w Aleję KEN w innym miejscu. No geniusz i miszcz kierownicy.
Wiadukt z zawijasem, madafaka!! Zaraz, zaraz, skoro chcę w lewo, to muszę wybrać łuk w prawo, prawda? Kto to tak wymyślił!
Jest KEN! I parking przy metrze Służew, i adres dokładnie taki, jak chciałam!
No mówiłam, geniusz i miszcz kierownicy:-)
Czytaj dalej „Sobota rano/ Saturday morning” →
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…