Z innej beczki / Another topic

W sąsiednim bloku jest taki oto balkon. Wiem, słabe zdjęcie, ponieważ żeby oddać wszystko, co się na tym balkonie dzieje, musiałam zrobić duży zoom. Chyba jednak da się zauważyć, że tam jest składowisko różnych mebli i innych szpargałów, wśród których zamieszkały gołębie.

wp-15847166354987197067061041705249.jpg

Już samo to ciągłe gruchanie, które ja słyszałam na dole, będąc na spacerze z psem, doprowadziłoby mnie do szewskiej pasji, a jeśli do tego dodamy smród, ptasie odchody, a w wyniku tego może i jakieś insekty… to ja naprawdę szczerze współczuję sąsiadom.

Obserwuję to mieszkanie od jakiegoś czasu i wydaje mi się, że tam nikt nie mieszka, nie widać świateł w oknach, ani żadnego ruchu na balkonie, poza gołębiami.

Ktoś zrobił na balkonie gołębnik i wyjechał, albo może i nawet umarł, a sąsiedzi zostali z problemem.

Czytaj dalej „Z innej beczki / Another topic”

Kto głośniej / Who louder?

Wiosna!!

Jeśli ktoś się jeszcze zastanawia, czy wiosna nadchodzi, czy nie, to mam dwa dowody na tak. Pierwszy, to moja nasilająca się alergia. Im bardziej mnie drapie w gardle (a drapie!:), tym więcej pyłków w powietrzu, a drzewa pylą na wiosnę. Immunoterapia, którą zaczęłam 5 miesięcy temu, znacznie złagodziła objawy, ale jakieś nadal pozostały. Odczulanie to niestety proces kilkuletni, więc nie oczekuję cudów od razu, ale jednocześnie nie tracę nadziei, że pozbędę się tego draństwa na tyle, by spokojnie oddychać. I spać:-)

Drugim dowodem jest filmik, który nagrałam wczoraj w centrum Warszawy. Na Marszałkowskiej jest zwykle taki tam hałas, że nie słychać dzwoniącego telefonu, ale maluchy szalejące wśród gałęzi krzewu rosnącego przy hotelu Novotel, zagłuszyły nawet samochody 🙂

Czyż nie są słodkie?

PS. Wstawiłam nowy filmik, tym razem nakręcony nieco wcześniej. I dopiero teraz wyraźnie widać, że to NIE SĄ WRÓBLE:))) Kto wie co to za jedne?

Czytaj dalej „Kto głośniej / Who louder?”

Podziobią nas kruki i wrony

Kilka dni temu, korzystając z dobrodziejstw siłowni, biegłam w nierealną siną dal wyglądając przez okno.

W pewnym momencie zauważyłam, że do czarnego, nie muszę nadmieniać, że pięknego BMW, próbuje się dostać dwóch panów. Próbuje, ponieważ dostępu do auta bronią dzielnie dwie ogromne wrony (a może to były kruki?). W każdym razie wielkie bestie, o wiele większe od gołębi, w szaroczarnym kolorze upierzenia. Trzecia usadowiła się na dachu auta, prawdopodobnie uznając, że oto właśnie wybrała dogodne miejsce na gniazdo (czy to jest pora na wicie gniazd?). Kiedy tylko panowie podchodzili do drzwi, dwie pilnujące wrony pikowały ostro w dół, skrzecząc przy tym donośnie i trzepocząc gniewnie skrzydłami. Wyglądało to tak, jakby naprawdę chciały dziobnąć ich w głowę.

Naturalnie przypomniały mi się „Ptaki” Hitchcocka, chociaż sytuacja nie była tak groźna jak w filmie i panom udało się odjechać bez szwanku. Jednak kilka dni później wyczytałam w „Metrze”, że to nie jedyny przypadek takiego ataku w Warszawie. Na Saskiej Kępie mówi się o istnej pladze atakujących ptaków.

Jak zwykle winni są ludzie, którzy źle rozumieją kwestię dokarmiania ptaków i pragną pomagać im także w tych porach roku, w których powinny one szukać pożywienia samodzielnie i to poza miejscami zamieszkałymi przez ludzi. Skoro jednak podaje im się jedzenie jak na dłoni, idą na łatwiznę i z czasem zaczynają traktować osiedlowe skwerki, jako własne żerowisko, o które należy walczyć, gdy pojawi się ktoś, kogo uznają za intruza.

Gazeta podała, że niedawno podziobały i pobiły skrzydłami starszą kobietę, a administracja osiedla i straż miejska nic w tej sprawie nie mogą zrobić, bo pewnie nie ma wytycznych, natomiast mieszkańcy obawiają się o własne dzieci, które mogą nie mieć tyle siły by opędzić się od atakujących skrzydlatych „potworów”.