Co to jest „Charlie Hebdo” dzisiaj każdy już na pewno wie. Dlaczego akty terroryzmu są złem, które trzeba piętnować i z nim walczyć, też chyba nikomu nie muszę tłumaczyć.
Jednak pod wpływem ostatnich wydarzeń, mam kilka przemyśleń.
Mierzi mnie wszelkiego rodzaju fanatyzm (nie tylko religijny, również jego polityczno – społeczne odmiany), ale mierzi mnie też ewidentne ośmieszanie wiary. Każdej wiary, w każdego, będącego niezbywalną częścią tej wiary – boga. Dziwi ośmieszanie religii graniczące z brakiem tolerancji. Pod wpływem otaczającego mnie świata (świata niewesołego btw) moja religijność ewoluowała w stronę racjonalnego teizmu, ale staram się nie popadać w żadną skrajność. I bez względu na względy uważam, że z szacunku dla drugiego człowieka i tego sacrum które w nim jest, i które łączy go z transcendencją, należy być ostrożnym w wypowiadaniu własnych sądów na temat boga, w którego wierzy. Zwłaszcza, jeśli nie jest się tego boga wyznawcą.
Obawiam się, że wspomniany tygodnik satyryczny, od początku swojego istnienia o tym szacunku zapominał.
O karykaturach Mahometa stało się u nas głośno dopiero po ataku na redakcję, ale dotyczyły one nie tylko islamu (pełno tego w internecie, można sprawdzić). Drugim ulubionym celem bywał katolicyzm, co mnie akurat szczególnie nie dziwi. Katolicy przyzwyczaili świat, że można im dowalać ile wlezie i w zasadzie nie ma większych konsekwencji. Nie nawołuję w ten sposób do chrześcijańskiego odwetu, wręcz przeciwnie, raczej doradzam w tym względzie głęboką religijną zlewczość. Odnoszę jednak wrażenie, że ponieważ katolicy nie reagują zbyt spektakularnie, „Charlie Hebdo” od czasu do czasu przerzuca się tematycznie na muzułmanów. Ich drażnienie daje większy fan, podnosi adrenalinkę, jest jak wkładanie ręki do ula i czekanie na reakcję.
A reakcja w tym wypadku była bolesna i nieadekwatna do przyczyny. Fanatyk jednak nie myśli racjonalnie, myśli emocjami, racjami politycznymi, a te najczęściej prowadzą do tragedii. Gdyby było inaczej, cofnąłby się do religijnych korzeni, przeczytał Koran raz jeszcze, ale za to samodzielnie, bez tych wbijanych mu codziennie do głowy interpretacyjnych skrajności. Dowiedziałby się może, że podstawą jego religii nie jest nienawiść (w zasadzie każdej religii) może ujrzałby tam dobroć i miłość do drugiego człowieka.
PS.
1. A dzisiaj czytam, że Al-Munajjid, islamski duchowny w Arabii Saudyjskiej wydał fatwę w sprawie……”posągów ze śniegu”;-)
„Wyznawcom islamu nie wolno wznosić postaci śnieżnego człowieka, szerzej znanego pod nazwą bałwana. Nie jest dozwolone tworzenie postaci tak zwanego bałwana ze śniegu, nawet w ramach zabawy”. Powód? Stanowi promocję rozwiązłego trybu życia i erotyzmu. Świat naprawdę zwariował!
2. Aby jednak pokazać, jak dużym problemem staje się ta niedługo wcale nie „mniejszość” islamska w krajach zachodnich, jak ogromną siłę nacisku stanowi, zachęcam do lektury artykułu „Rotherham, Londonistan i dzihad” w Rzeczpospolitej z wydania weekendowego 17-18 stycznia br. Link tu: http://www.rp.pl/artykul/1171910.html
Niestety tylko dostęp do tekstu.