Na zakręcie/ At the bend

Gdybym miała powiedzieć, od czego zaczęła się moja miłość do książek, to bez zastanowienia powiedziałabym, że od „Zapałki na zakręcie”. Oczywiście przeszłam wcześniej przez etap książek dziecinnych, przeczytałam te wszystkie „Karolcie”, „Dzieci z Bullerbyn”, „Ferdynandów Wspaniałych”, jednak to właśnie historia Mady i Marcina spodobała mi się tak bardzo, że gdy na jakimś wakacyjnym obozie, na który oczywiście zabrałam ze sobą swój własny egzemplarz, zostałam z niej dla zabawy odpytana, to okazało się, że nie tylko znam treść książki, ale w ogóle znam ją na pamięć.:-)

Jednym wchodzi do głowy „Pan Tadeusz” innym „Zapałka na zakręcie”:-)

Tę pierwszą „Zapałkę” wypożyczyłam w osiedlowej bibliotece, z którą wiąże się dzisiaj śmieszna, ale wtedy wcale nie, historia. Bo otóż biblioteka sąsiadowała z restauracją Trojka, w której wieczorami odbywały się dancingi. Na dole pod Trojką działał bar mleczny, z przepysznymi ruskimi i równie pysznymi kopytkami, (porcja 8 pierogów za 3 zł i 10 groszy). Jeśli w szkole obiad był do bani, to wstępowałam do baru na pierogi, potem szłam na pięterko do łazienki, tuż obok wspomnianej restauracji i myłam ręce, żeby nie zatłuścić książek, bo w zasadzie zawsze potem odwiedzałam bibliotekę. Spędzałam w niej całe godziny, jak jakaś głupia:-) No i kiedyś zdarzyło się tak, że właśnie ten moment, gdy wchodziłam na piętro zauważyła nauczycielka geografii, która pechowo dla mnie, z jakiegoś powodu tam się znalazła (czekała na dancing?;-). Wyciągnęła jedyny słuszny według niej wniosek, że nastoletnia Beata poszła do lokalu dla dorosłych! Następnego dzień dowiedziała się o tym moja wychowawczyni, a kolejnego, moja mama:-) Oczywiście wytłumaczyłam, gdzie, i dlaczego widziała mnie nauczycielka, w dodatku jak ona sama potwierdziła, tuż po lekcjach, a nie w nocy:-) Mama mi ufała, więc szybko zapomniałyśmy o sprawie, ale tej nauczycielce już nigdy więcej nie dałam kwiatka na zakończenie roku. Małpa jedna mogła najpierw mnie zapytać, a nie stresować rodzica:-)

Wracając do Siesickiej. W niedzielę, zupełnie przypadkiem, dowiedziałam się, że powstał dalszy ciąg historii opowiedzianej w „Zapałce”, tj. „Pejzaż sentymentalny” i trochę wariacja na temat tejże historii, „Zatrzymaj echo”. Jestem już po lekturze obu książek i wiecie co? Na początku poczułam się oszukana, jakby ten dalszy ciąg napisała zupełnie inna osoba, która nie sprostała moim oczekiwaniom. I oczywiście wiem, że taki mógł być zamysł autorski, ale coś mi tu nie grało.

Przez nowe części przeziera nostalgiczny smutek, żal związany z niezrealizowanymi marzeniami, utraconymi miłościami, żal za czymś, co mogło być, ale się nie stało. Nie mogłam zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi, dopóki nie sprawdziłam, kiedy te książki zostały napisane. Otóż „Zapałkę” Siesicka napisała, gdy miała 40 lat, „Pejzaż” powstał w 1999 r., gdy pisarka miała już 71, a „Zatrzymaj echo”, gdy była już 97- latką!

Moim zdaniem właśnie ten wiek tłumaczy podejście autorki do kwestii miłości, życia, partnerstwa, przyjaźni, przemijania! Przecież ja sama zupełnie inaczej patrzyłam na świat, gdy byłam trzydziestolatką, inaczej, gdy stuknęła mi czterdziesta, a jeszcze inaczej teraz. Życiowe doświadczenie zmienia obraz rzeczywistości, sprawia, że wracamy do niezałatwionych spraw, przewartościowujemy wszystko, patrzymy z innej perspektywy.

Może właśnie dlatego ta trzecia część jeszcze do mnie nie przemawia, jest przefilozofowana, przeteoretyzowana, za dużo w niej tego coby by było, gdyby, za dużo rozważań odautorskich. Może powinnam ją przeczytać za jakieś 50 lat:-)

Czytaj dalej „Na zakręcie/ At the bend”

Koncert/ Concert

20180424_184922-583979105.jpg

Miała być dzisiaj notka o poruszanym już u mnie na blogu prawie do zapomnienia, ale zupełnie niepodziewanie trafiło mi się wczoraj wieczorne wyjście na koncert (Ewelina, jeszcze raz dziękuję:-), więc najpierw kilka słów o tym.

W Polskim Radiu Trójka, w studiu* im. Agnieszki Osieckiej byłam po raz pierwszy, a wczoraj odbywał się tam koncert z nagrywaniem, który będzie można usłyszeć na antenie radia dzisiaj o godz. 20.05 (link TU). Warto to zrobić, bo tego co było wczoraj, w sieci nie znajdziecie. To nowe utwory ze świeżutkiej, dopiero promowanej płyty.

I będzie to bardzo dobra płyta!

Momentami wydawało mi się, że słucham muzyki relaksacyjnej, te spadające krople wody, dźwięki natury, w tle coś do złudzenia przypominającego śpiew ptaków. Jednak już za chwilę pojawiała się zupełnie inna jakość dźwięku, który wdzierał się w głąb duszy, niepokoił nagłym przejściem z bezpiecznej harmonii w jakiś nieuporządkowany świat. Poruszał tak bardzo, że czułam potrzebę zamknięcia oczu, ocięcia się od wszystkich innych bodźców. Przeszkadzało mi światło, błysk laserów czy fotograficznych fleszy. Brakowało wygodnego fotela:-)

Nie słyszałam wcześniej o Grandbrothers, a teraz wiem, że ich twórczość jest mi bardzo bliska. Jeden z muzyków gra na fortepianie, który pozostał moim ulubionym instrumentem jeszcze z lat, kiedy chodziłam do szkoły muzycznej. Drugi przetwarza dźwięki za pomocą połączonych z fortepianem syntezatorów, kabelków i innych urządzeń, ich plątaninę można zobaczyć na zdjęciu poniżej. To konsola tego drugiego muzyka, jego zintegrowany system zarządzania jakością dźwięku:-)

Cóż jeszcze mogę Wam napisać? No było pięknie. Koncertowo. Polecam!

*Idziemy z duchem czasu i odmieniamy, to co było kiedyś nieodmieniane

***

20180424_202953-1-11471885054.jpgIt was going to upload today a post about the „right to forget” (I had already mentioned on the blog a few years ago), but quite unexpectedly, I got invitation to the concert (Ewelina thank you once again), so first a few words about it.

I have never been in the headquarter of Polish Radio Trójka before, and yesterday there was been recorded concert there, which you can hear on the radio today at. 20.05 (link HERE). Please do it, because what they played yesterday, you will not find on the youtube. We heared new songs from the fresh, still promoted album.

It will be a very good album!

Sometimes it sounded to me like relaxation music, falling drops of water, sounds of nature, something in the background that resembled the singing of birds.

However, in a moment there was coming a completely different quality of sound, which penetrated deep into the soul, moved that soul by the sudden transition from safe harmony into some disordered world. Moved me so much that I felt the need to close my eyes, to cut off all other stimuli. I was bothered by the light, the flash of lasers or photographic flashes. A comfortable chair was missing 🙂

I have never heard about Grandbrothers before, and now I know that their work is very close to me. One of the musicians plays the grand piano, which remained my favorite instrument from the years when I used to went to music school. The second one, processes the sounds using synthesizers, cables and other devices connected to the grand piano, their tangle can be seen below in the picture. It’s the console of the other musician, its integrated sound quality management system 🙂

What else can I write to you? It was beautiful. Admira bly. I am pleased to recommend!