12 tys. kroków/ 12 thousand steps

Nie będę ściemniać, że moje obecne życie jest interesujące. Zamiast tego stało się wymagające, o czym już wcześniej wspominałam. Moje obecne życie to ciągłe zmuszanie się do ćwiczeń, do aktywności, do jedzenia i picia wody (nadal nie mam apetytu), do brania leków, do ciągłego wsłuchiwania się we własne ciało, a potem zastanawiania, czy nadal funkcjonuje na tyle prawidłowo, by znieść kolejną chemię.

A tak zupełnie w bonusie, zmuszam się do szukania w tym swoim nieinteresującym życiu, optymizmu. I wiecie co? Czasem mi się udaje udawać, że wszystko jest jak dawniej.

Wczoraj na fali hurraoptymizmu poszłam nad Balaton. Zabrałam ze sobą psa, który należy do tych raczej leniwych i zrobienie z pańcią 12 tys. kroków, to dla niego większy wyczyn, niż dla mnie:-) Wiele razy w ciągu spaceru stawał na środku alejki i ostentacyjnie pokazywał mi, że ani kroku dalej. Ja cierpliwie czekałam, aż zmieni zdanie i jakoś to szło. Idzie wiosna, musi być przygotowany:-). Na szczęście potem mu się chyba spodobało, poznawał nowe zapachy, obwąchując mijane krzaczki i czworonogi.

Tak czy siak, oboje daliśmy radę!

Zdumiewające, że jeszcze kilka dni temu jeziorko było w połowie zamarznięte.

Trzecie zdjęcie zrobiłam 18 stycznia, w dzień po pierwszej chemii. Po drugiej potrzebowałam aż tygodnia, żeby nabrać sił. Już się boję kolejnego terminu (hurraoptymizmu wystarczyło mi na krótko:-).

Uwielbiam kaczuchy, czekam aż znowu pojawią się kaczki mandarynki. Są przepiękne! 🙂

Czytaj dalej „12 tys. kroków/ 12 thousand steps”

22 września – Dzień bez samochodu/ September 22 – Car Free Day

Podobno. Ten dzień kończy, obchodzony od 16 września, Europejski Tydzień Zrównoważonego Transportu. 

Ja o tym nie wiedziałam (ignorantka!:-)), a że po pracy jadę na odczulanie, to jednak wybrałam się samochodem. Miałam zostawić auto na Saskiej Kępie, dalej śmignąć na hulajnodze, a potem wrócić na Saską, wsiąść w samochód i pojechać na Wilanów, gdzie mam te swoje comiesięczne zastrzyki.

Okazało się jednak, że po mojej stronie Wisły są takie korki, że dojechałam tylko do sąsiedniego osiedla. Potem straciłam cierpliwość i przesiadłam się na hulajnogę, po raz kolejny ciesząc się, że ją w ogóle mam.

No ale to ja, a pozostali? Jaką oni mają wymówkę, że wyruszyli do pracy autem?;-)

Czytaj dalej „22 września – Dzień bez samochodu/ September 22 – Car Free Day”

Maseczka czy kominiarka? / Mask or balaclava?

Nad Jeziorkiem Czerniakowskim ciągle coś się dzieje. Ja byłam tam ostatnio trzy razy i jednego dnia utopiło się dwóch mężczyzn, innego uratowano topiącą się pijaną kobietę, a ostatnio złapałam w kadrze tego oto, zamaskowanego mężczyznę. Plaża jest mała, więc każdorazowa akcja ratowników budzi powszechne zainteresowanie.

To, co mężczyzna miał na głowie, w oczywisty sposób wszystkim skojarzyło się z terroryzmem, dlatego ratowniczka zareagowała od razu, ale pan nie chciał zdjąć kominiarki, ani wyjść z wody. Później okazało, że były to działania prowokacyjne, które miały na celu…, no właśnie, nie wiem co.

Trochę chodziło o to, że Ministerstwo Zdrowia potwierdziło, iż wirusem Covid – 19 można się zarazić przez śluzówki oczu oraz przez kanał uszny. O uszach nie słyszałam, natomiast o oczach wiadomo od początku pandemii, więc mężczyzna się jakby spóźnił. Jednak skoro Ministerstwo potwierdziło, to wg tego pana, Ministerstwo powinno doprowadzić do usankcjonowania masek, które zakrywałyby oczy i uszy. Czyli kominiarek. Formalnie nie ma w Polsce zakazu noszenia kominiarek, a nawet, kilka lat temu, po jakichś kibolskich procesach, Trybunał Konstytucyjny uznał taki zakaz za niekonstytucyjny i z tego co wiem, nic się od tamtej pory nie zmieniło.

Tak więc mężczyzna w zasadzie mógł wystąpić w kominiarce na plaży, a ratowniczka nie miała prawa go przeganiać, choć rozumiem, że miała za to taką potrzebę. Bo panu nie chodziło o kwestie zdrowotne, tym bardziej, że dziewczyna z którą pojawił się na plaży, kominiarki nie miała. Maseczki zresztą też nie.

Na koniec uwaga troszkę może podszyta czarnym humorem. Pijana kobieta wygląda słabo, pijana tonąca- tragicznie! Mówiąc wprost: wtedy wszystko wyłazi ze stroju kąpielowego na wierzch, a w tych okolicznościach nie jest to ładny widok, dla nikogo:-)

Czytaj dalej „Maseczka czy kominiarka? / Mask or balaclava?”

Jak blondynka…/ Like a stupid

wp-15955885752465157712797347128843.jpg

Mój ulubiony widok z ulubionego mostu. Brat uznał, że Warszawa na tym zdjęciu wygląda trochę apokaliptyczne, a skoro tak, to całkiem nieźle się komponuje z Covidem, prawda? (taki mroczny żarcik przy piątku;-)

PS. Przed wstawieniem do wpisu, wyświetliłam zdjęcie w telefonie, i wtedy zobaczyłam, że w prawym górnym rogu ekranu jest czarna plamka, taki przecinek właściwie. Myślałam, że mam po prostu brudny ekran, więc zaczęłam go przecierać ściereczką do okularów, potem użyłam płynu do mycia monitorów. Niestety plamka nie schodziła, więc zmartwiłam się, że to może kolejna rysa (ostatnio porysowałam telefon na przejażdżce rowerowej), jednak przy dotyku nie wyczuwałam żadnej nierówności. I wtedy zorientowałam się, że nie to rysa na ekranie tylko złapany w locie ptak. Widzicie go?

Chyba czas na zmianę okularów:)))

A tak w ogóle, to miłego weekendu!!

Czytaj dalej „Jak blondynka…/ Like a stupid”

Warszawskie ulice / Warsaw streets

Czy wiecie, że na warszawskim Mariensztacie jest taka ulica? Bardzo podoba mi się jej zapis! 

wp-1594137021640475868912446521526.jpg

Krzywopoboczna brzmi w języku polskim jak jakiś lingwistyczny połamaniec, ale w tym podziale wyrazów jest głębszy sens.

Z historii ulicy wynika, że w  XVIII w. była to ul. Boczna, jednak po przebudowie rynku Mariensztackiego wydzielono część, dla której pozostała stara nazwa, i część, którą nazwano nową, po Bocznej. Z ciekawostek, właśnie w XVIII w. powstały na tej ulicy stajnie zamkowe, które zaprojektował słynny Dominik Merlini. Kiedyś ulica tętniła życiem, dzisiaj wydaje się być trochę zapomniana, choć to akurat może z powodu pandemii. Trzeba kiedyś sprawdzić.

Jeśli jednak jesteśmy przy temacie pandemii, to na warszawskiej Pradze, pomiędzy ulicą Owsianą i Terespolską stoi kamienica, na której dosyć oszczędne w formie (żeby nie napisać – brzydkie:-) graffiti niesie jasny przekaz „Na zdrowie”, uzupełniony znajdującym się w dolnej partii ściany stwierdzeniem „Zakaz wszystkiego”. Wolę te napisy odbierać w kontekście covidowym,  nie w politycznym:-)

BTW. Znacie jakieś inne śmieszne/dziwne nazwy ulic?

wp-15941915079555301511251652193722.jpg

Czytaj dalej „Warszawskie ulice / Warsaw streets”

Nadchodzi ciepło / Warm days are coming

Mam nadzieję, że już wkrótce będzie na tyle fajnie, że w końcu pojadę do pracy rowerem, a nie hulajnogą. Hulajnoga jest super, ale chodzi o to, aby było nie tylko dla ducha (hulajnoga to niezła zabawa), ale też dla ciała. Tym bardziej, że już dawno temu zostaliśmy zaproszeni na wesele, ale dopiero teraz wiemy na pewno, że wesele będzie, więc trzeba się wylaszczyć i zadbać o formę;-) 

Poza tym, uznaliśmy w firmie, że po naprawdę pracowitych, ciężkich, stresujących miesiącach pandemii, należy nam się urlop, więc zamierzam już niedługo zaszyć się na prawie dwa tygodnie, nad jednym z lubelskich jezior. Stąd też tytuł notki, trochę zaklinam pogodę, ale rozumiecie, że pogoda nad polskim jeziorem to sprawa kluczowa:-)

Poza tym, przyznam się Wam z lekkim oporem (bo wiem, że wiele osób ucierpiało), że dla mnie okres odosobnienia był jednym z fajniejszych w ostatnim czasie. Wykorzystałam ten czas na maksa i teraz jakoś rzadziej myślę o nowych przypadkach, śmierci, zagrożeniu, a częściej optymistycznie patrzę w przyszłość. Ale to chyba dobrze, prawda?:-)

Czytaj dalej „Nadchodzi ciepło / Warm days are coming”

Wczoraj na przejażdżce rowerowej / Yesterday on a bike

Zrobiliśmy 22 km, wieczorem bolały mnie kolana, ale umysł był zrelaksowany i wolny od wszystkich covidów tego świata. Było ciepło, słonecznie, złapałam trochę witaminy D3, a poza tym, takie pierwsze po okresie jesienno-zimowej stagnacji, obwąchiwanie starych kątów, sprawia mi zawsze najwięcej frajdy.

Czułam się trochę jak Tancerka, wolna i szczęśliwa, z dłońmi uniesionymi w rytmicznym szale, a trochę jak Syrenka, zakneblowana i z niepokojem, ale odważnie, patrząca w przyszłość.  Takie tam analogie;-)

Poza tym uważam, że najpiękniej normalność udaje natura, prawda?

wp-15880202039858568331217969843737.jpg

wp-15880202041652258671680382611789.jpg

wp-15880623630753264756686384892199.jpg

Czytaj dalej „Wczoraj na przejażdżce rowerowej / Yesterday on a bike”

Miesiąc temu/ A month ago

Dokładnie miesiąc temu, przez bardzo krótki moment, w Warszawie było tak.
Wklejam, bo może ktoś już zapomniał jak wygląda śnieg śnieg:)

wp-15828132094068228885322713435248.jpg

For a very short moment, exactly a month ago, it was in Warsaw. I paste for those who have already forgotten what the snow looks like 🙂

Rude w akcji / Redhead in action

Słońce obudziło mnie promieniami słońca, jakby zupełnie nie pamiętało, że jeszcze kilka dni temu przysłaniał je cywilizacyjny smog, na przemian z chmurami deszczu. Rowery miejskie już zaparkowały przy Placu na Rozdrożu, i trwają w radosnym (naprawdę!:-) oczekiwaniu. Na rowery czekałam, bo one mi niesamowicie ułatwiają życie w Warszawie, kiedy potrzebuję szybko dostać się z miejsca na miejsce, a komunikacja nie uwzględnia drogi na skróty. 

Wiewiórki szaleją w Ujazdowskim, urządzając sobie gonitwy, jeszcze ciągle bezlistnymi, konarami drzew. 

I tak naprawdę dopiero teraz mogę powiedzieć, że mamy w mieście wiosnę, nawet jeśli nie jest to wiosna kalendarzowa:)

A także, że sezon na poranne spacery uważam za otwarty.

Miłego dnia!!

PS.  A ja niezmiennie zapominam, że powinnam nagrywać filmy w poziomie:(
Czy ktoś z Was zna program/aplikację, do przycinania tych czarnych boczków?

Czytaj dalej „Rude w akcji / Redhead in action”

Kto głośniej / Who louder?

Wiosna!!

Jeśli ktoś się jeszcze zastanawia, czy wiosna nadchodzi, czy nie, to mam dwa dowody na tak. Pierwszy, to moja nasilająca się alergia. Im bardziej mnie drapie w gardle (a drapie!:), tym więcej pyłków w powietrzu, a drzewa pylą na wiosnę. Immunoterapia, którą zaczęłam 5 miesięcy temu, znacznie złagodziła objawy, ale jakieś nadal pozostały. Odczulanie to niestety proces kilkuletni, więc nie oczekuję cudów od razu, ale jednocześnie nie tracę nadziei, że pozbędę się tego draństwa na tyle, by spokojnie oddychać. I spać:-)

Drugim dowodem jest filmik, który nagrałam wczoraj w centrum Warszawy. Na Marszałkowskiej jest zwykle taki tam hałas, że nie słychać dzwoniącego telefonu, ale maluchy szalejące wśród gałęzi krzewu rosnącego przy hotelu Novotel, zagłuszyły nawet samochody 🙂

Czyż nie są słodkie?

PS. Wstawiłam nowy filmik, tym razem nakręcony nieco wcześniej. I dopiero teraz wyraźnie widać, że to NIE SĄ WRÓBLE:))) Kto wie co to za jedne?

Czytaj dalej „Kto głośniej / Who louder?”