W niedzielę, korzystając z tego, że otwarte (z okna widzę rozłożony parasol:-), chciałam kupić w osiedlowym warzywniaku pomidory. Założyłam maseczkę i pewnym krokiem ruszyłam do sklepu, a tam…
„Trudne sprawy”?:-)
Pomidorów nie kupiłam, ale niewiele brakowało, a obok ziemniaków, w filmie zagrałby także mój Bajt 😉
Ale on, zamiast zostać celebrytą, wolał wrócić do domu, żeby robić to, co lubi ostatnio najbardziej.
Kupiliśmy mu takie legowisko, podobno relaksacyjne, na pewno mięciutkie. Stwierdziliśmy, a co! Niech ma na stare lata i komfort i relaks:-)
Po pierwszych godzinach totalnego ignorowania, chyba je polubił:-)