Zajęta do bólu/ Very busy

Zajęta zdrowotnie – bo próbuję się naprawiać i latam po lekarzach (w końcu mam pakiet medyczny, więc mogę!!). Domowo – bo gdy człowiek próbuje się naprawiać i latać po lekarzach, to wraca do domu późno i musi potem wszystko ogarniać, a to nie jest łatwe. Zawodowo – bo na skutek różnych okoliczności zrobiło się w pracy istne szaleństwo, co z punktu widzenia firmy jest akurat dobre.

Koniec marudzenia, teraz z innej beczki. 

Nie pamiętam z kim ostatnio rozmawiałam „na blogu”, że po przejściu na nową platformę, nie rejestruję spamu, natomiast inni blogerzy muszą zawieszać otwarte komentowanie, włączać captcha, blokować itp. Pewnie wtedy nie odpukałam w niemalowane, lub nie wypowiedziałam magicznej formułki (kto ją pamięta? :-), bo otóż spam zalewa mnie od ponad miesiąca dzień w dzień. Na szczęście WordPress nad tym czuwa, dzielnie walczy i usuwa wszystko, czasem nawet z Waszymi komentarzami, (ale nad tym z kolei czuwam ja), bo na dłuższą metę nie wytrzymałabym tych wszystkich reklam… amoksycyliny:)

Serio? Że jak ja robię ten cały przegląd techniczny to i spam musi być prozdrowotny? 🙂

Ten ktoś, kto usilnie zachęca mnie  do zakupu antybiotyku nie wie, że ja jestem bardzo świadoma pogłębiającej się z dnia na dzień lekooporności więc jeśli już antybiotyk, który traktuję jako ostateczność, to zawsze tylko ten przepisany przez lekarza.

Czytaj dalej „Zajęta do bólu/ Very busy”

Bilans bilansów

Odetchnęłam z ulgą bo: Onet nareszcie ujrzał we mnie kobietę*!! A już zaczynałam mieć wątpliwości;-)))

Problem zdrowotny, który mnie gnębi od dawna (każdy dźwiga swój krzyż zapamiętajcie to sobie, a mój jest dodatkowo niezwykle bolesny) nieśmiało się wycisza….(„tfu tfu na góry na lasy, na złe zwierzyny i na ciebie Cabanie złodzieju coś mnie przez całe życie okradał” – czyli mówiąc inaczej odpukać w niemalowane).

Wakacje się szykują, więc ja szykuję siebie. Siebie, ponieważ dzieci nie muszę. Są szczupłe, śliczne, zdrowe, obciuchane (prawdziwa mamusia co?;-)). Na wiosnę okazało się, że powyrastały ze wszystkiego i w związku z tym już wszystko, co trzeba, zostało kupione.

W moim przypadku jest „jakby” inaczej. To znaczy też jestem śliczna (sic!) i obciuchana, (bo akurat dzięki Bogu z niczego nie wyrosłam), tylko nad tą resztą trzeba troszkę popracować. Ociupinkę. Takie tam nic wielkiego, brzuszki, może hantle lub inne rowerki. Przecież trzeba się pokazać w stroju kąpielowym bez rumieńców.

Wakacje zaczęły się też w mojej pracy i to jest baaardzo przyjemne. Jeszcze kilka najbliższe dni będą intensywne, ale potem słodkie nicnierobienie, aż do końca sierpnia.

No i słoneczko tak cudnie grzeje……..

Książki wypożyczone. Tym razem na tapecie Młode lwy Irwina Shaw. Dwa grubawe tomiska, więc na kilka dni wystarczy:-)

A w tzw. międzyczasie komputer:-)

Lub jakiś dobry film…

Czyż życie nie jest piękne??

*Blog polecony na stronie Onetu w kategorii „Kobiece”:-)