Poranek. W drodze na pocztę / Morning. On the way to the post office.

Natura ma w nosie koronawirusa:-)
wp-15856476820886086762327098873783.jpg

Wyszłam, bo musiałam, sprawa zawodowa, ale poza tym: #zostańwdomu.
wp-15856519331044348380241094186995.jpg

Czytaj dalej „Poranek. W drodze na pocztę / Morning. On the way to the post office.”

Weekend

W zasadzie wszystkie nasze myśli krążą wokół głównego tematu, jakim jest koronawirus i to, czy Polska opanuje sytuację. Oczywiście, jak wszyscy, staramy się nie zwariować, ale przecież nadal wychodzimy z domu tylko na tyle, na ile musimy. Sobota była podobna do innych. Trochę zakupy, trochę sprzątanie, trochę kuchnia. W jednym pokoju już nawet umyłam okna, uprałam firanki, reszta pomieszczeń musi poczekać do następnego weekendu. Mam tylko nadzieję, że będzie ciepło. Wieczorem mąż postawił mi bańki. To taka moja osobista próba wzmacniania odporności, żaden inny domownik tego nie robi, bo nie lubi, a ja owszem, a ja tak:))

W ubiegłą niedzielę okazało się, że wszystkie nasze planszówki zostały w Lublinie, więc kupiliśmy kilka nowych, polecanych w internecie i wczoraj cały dzień spędziliśmy na przemian oglądając filmy lub grając w Boggle, czy Fits. Boggle to jest nasz hicior, tę grę już znamy od dawna, musieliśmy tylko kupić nowy egzemplarz i wiecie co? Wkurzyłam się na maksa. Nie, nie przegrałam, w grach językowych jestem niezła:)

Wkurzyłam się, bo znowu trafiliśmy na bubel!! Pisałam już kiedyś o tym, że dwa na trzy zakupione przeze mnie produkty to niedoróbki. Taka karma! A potem tracę czas na reklamowanie, odsyłanie, wyjaśnianie. Boggle polegają na układaniu wyrazów z 16 liter, które za każdym razem miesza się w pudełku, żeby tworzyły inny zestaw. Już grając czułam, że coś jest nie tak, ale dopiero po kilku rundkach zorientowałam się, że po prostu brakuje litery ń oraz ó. No kurczę! Po pierwsze znaki diakrytyczne są nieodłączną częścią naszego alfabetu, po drugie, utrudniają grę, a ja lubię stopniowanie trudności.

No i właśnie za chwilę będę dzwonić do sklepu, który na szczęście mieści się na sąsiedniej ulicy.

Ale no kurczę!!

Fits – rewelacyjna gra! Polecam!!

Czytaj dalej „Weekend”

Minusy dodatnie / Positive minuses

O plusach ujemnych pisałam tu, więc teraz czas minusy dodatnie, które dobrze korespondują, dopełniając ten dziwny twór. I wiecie co? Już się ucieszyłam, że ja jestem taka mądra, że stworzyłam ponadczasowe novum, a tu gu…zik! O minusach dodatnich pisał Pan Michał Zieliński już 13 lat temu! Skandal.

Minusem jest oczywiście koronawirus i przymusowe#zostanwdomu. Ale kwestią bezsporną tego minusa, jest fakt, że ci, którzy zostali w domu, starają się wykorzystać to maksymalnie i np. przypominają sobie, że mają rodziny, bliższe i dalsze, przyjaciół, dawno nie widzianych znajomych, kumpli z wojska, czy koleżanki z przedszkola ;-). Skoro nie można realnie, to trzeba zintensyfikować spotkania wirtualne. Ja tak właśnie zrobiłam.

W godzinach pracy mam ogromnie dużo pracy, ale poza nimi hulaj dusza:)

Nigdy w życiu nie gadałam przez telefon tyle, co ostatnio, a do małomównych generalnie nie należę. I te ciągłe rozmowy video, ja kocham swój telefon, który mi to umożliwia tak bezproblemowo.

I trochę się dziwię, bo przecież moja koleżanka z Włoch była w tychże Włoszech już wcześniej (mieszka tam od 30 lat), widujemy się co roku w wakacje, ale dopiero teraz ściągnęłam nową aplikację, żeby być z nią w kontakcie non stop. Moja druhna też mieszka tam gdzie mieszkała przed pandemią, i owszem, gadałyśmy na Facebooku, ale dopiero teraz znajdujemy czas na dłuższe rozmowy. Wczoraj np. ona nieumalowana, ja nieuczesana, ona w dresie, ja w szlafroku, pełny relaks i luz:-) Jasne, że nie wszystkim bym się tak pokazała, ale jakie to ma teraz znaczenie?:-)

Odczuwam oczywiście przeładowanie serwerów, niemniej jednak trzeba pamiętać, że sytuacja jest niedoskonała, więc my też musimy znosić związane z nią inne niedoskonałości.

Ale co tam, jak mawiała moja Babcia, obyśmy tylko zdrowi byli! I to jej powiedzonko nabiera teraz zupełnie nowej mocy.

Czytaj dalej „Minusy dodatnie / Positive minuses”

Co tam u Was? / How are you?

U mnie 2 x więcej pracy niż wcześniej. W takiej sytuacji jak obecna, tak prawdopodobnie można powiedzieć o każdej pracy w sektorze medycznym. Nawet jeśli, jak w moim przypadku, jest to praca administracyjna. Koronawirus nieźle daje nam w kość, ale nie skarżę się, bo wiem, że prawdziwymi bohaterami są ci ludzie z pierwszej linii frontu, personel medyczny. Brawa dla nich wszystkich!

Krótka informacja dot. balkonu z poprzedniej notki. Policjanci byli, ponarzekali, pomylili mieszkania i trochę także fakty i poszli ustalać, kto jest właścicielem gołębnika. Niestety z informacją zwrotną w stylu „niech się pani nie martwi, właściciel żyje”, już nikt do mnie nie wrócił.

No i informacja na koniec: mam temperaturę 37,4° i teraz tylko chodzę i „słucham”, czy rośnie. Obłęd:-)

Czytaj dalej „Co tam u Was? / How are you?”

Home office tydzień drugi / Home office week two

Jeszcze nie wariuję, a to za sprawą życia zawodowego, toczącego się trochę, jak w sytuacji kryzysowej, którą de facto jest sytuacja związana z COVID-19.

Pracuję nadal z domu, więc jestem online i w godzinach mojej pracy (czyli 8.00 – 16.00),  i o każdej innej porze dnia, gdy jest taka potrzeba, również późnym wieczorem. Telekonferencje organizowane są wtedy, kiedy istnieje pilna konieczność omówienia firmowych spraw i każdy to rozumie. Ja też.

Po tygodniu jednak stwierdzam, że home office jest fajny tylko wtedy, gdy nie jest wymuszony okolicznościami zewnętrznymi. Poza tym, wczoraj wyczytałam, że rośnie zużycie danych w Polsce (ciekawe dlaczego? ;-)) i operatorzy mogą nam spowolnić Internet.

Jak tu żyć bez sprawnego Internetu? Bez masła- tak, ale bez Internetu???:-)

Btw: Wspomniane masło mi się kończy, kupię gdzieś za normalne pieniądze, czy będzie problem?

Czytaj dalej „Home office tydzień drugi / Home office week two”

Ogłoszenie matrymonialne adekwatne do okoliczności / Dating announcement adequate to the circumstances

„Mam papier toaletowy i mydło. Chętnie poznam pana z makaronem i ryżem.”   😉


„I have toilet paper and soap. I’d love to meet a man with noodles and rice”.

W co się bawić, w co się bawić….?/ What we are supposed to do?

Do galerii nie, do kina nie, na spacer w sumie by można, ale nam się nie chciało. Może jutro. Pozostało delektowanie się własnymi czterema ścianami, (co w sumie nie jest znów tak niemiłe) i zabawa kreatywnością.

Na początek zrobiłam małe sprzątanko, wiecie, tak żeby uspokoić sumienie, że nie przeleniuchowałam całego dnia. Potem ugotowałam obiad, mąż zrobił zakupy, upiekłam chałkę.

wp-15841953019658299670877958448925.jpg

Spodziewaliśmy się wizyty dzieci, ale mąż zaczął kaszleć… Temperatury co prawda nie ma, jednak wstrzymaliśmy się z tymi odwiedzinami, może do jutra, może na dłużej. Lepiej nie ryzykować.

Skoro jednak mamy dużo czasu, to obejrzeliśmy w sieci film pt. „Koronawirus. Globalne zagrożenie” (żeby za bardzo nie odwyknąć od tematu ;-), teraz piszę notkę, a potem może skończę książkę Deana Koontza, o której pisałam kilka dni temu.

A co Wy robicie w ten pierwszy dziwny, z lekka wyizolowany, weekend?

Czytaj dalej „W co się bawić, w co się bawić….?/ What we are supposed to do?”