Zostałam upupiona

Brałam ostatnio zastrzyki. Domięśniowo.

Nie powiem, żebym była przeszczęśliwa, ponieważ bolesne cholery strasznie, ale nie o to, nie o to…

Głównie zaś o to, że zlecono mi dwa różne specyfiki, które miałam przyjmować raz dziennie przy okazji tego samego pojawienia się w gabinecie zabiegowym.

Pierwsze zastrzyki przyjmowałam w większym mieście i dowiedziałam się, że:

  • po pierwsze – nie wolno przyjmować zastrzyków na stojąco, a ja tak zawsze wolałam, bo właśnie na stojąco łatwiej mi było przyjąć pozycję wyluzowaną i odczuwałam mniejszy ból. Teraz trzeba leżeć.
  • po drugie – nie wolno aplikować dwóch zastrzyków w ten sam pośladek!

No i o ile „po pierwsze” jestem w stanie zrozumieć, bo w trakcie przyjmowania zastrzyku pacjent może zemdleć, upaść na podłogę i na przykład rozbić głowę, o tyle „po drugie” mnie zadziwia.

Dlaczego nie można stosować dawnej zasady przemienności wystawianych pośladków? To znaczy jednego dnia wkłuwać się w jeden, drugiego w drugi, żeby każdego dnia inny odpoczywał? Dlaczego przyjmując dwa różne leki trzeba zostać dwa razy ukłutym? Dorosły to jeszcze może zniesie, ale małe dziecko? Czy nie można aplikować nowego leku zmieniając strzykawki, ale pozostawiając w ciele igłę? Częstsze wbijanie igły zwiększa chyba ryzyko powstawania zrostów (o ile dobrze pamiętam)?

Nigdy nie słyszałam o żadnych komplikacjach wywołanych aplikacją różnych zastrzyków w to samo miejsce, a najśmieszniejsze, że pielęgniarka, nie pierwszej zresztą  młodości, też o tym nie słyszała.

Ostatnią serię zastrzyków przyjęłam w mniejszym mieście, do którego nowe procedury jeszcze nie dotarły, mogłam więc wybrać: leżeć czy stać, no i zostałam ukłuta tylko raz.

Jak to cudownie, że do niektórych polskich miast Unia Europejska jeszcze nie dotarła.

31 myśli w temacie “Zostałam upupiona

  1. Oj. Współczuje kłucia pupci. Mama z zawodu pielęgniarka nazywała zastrzyki pieszczotliwie „gik”. Też swoje przeżyłem w tym zakresie. Na stojąco jakoś łatwiej było poradzić sobie z dyskomfortem. Dwa różne leki nigdy nie mogły się znaleźć w tym samym pośladku bo istnieje szansa, że zareagują chemicznie, a ta reakcja może wywołać skutki zdrowotne.

    Od zastrzyków gorsza była dla mnie lewatywa. Na łóżku na lewym boku. Wprawna ręka rozszerzała pośladki. Gumowy worek na ścianę. Sztywna rurka w pupę. Klik. Ciepła woda z mydłem wypełnia jelito. Pytanie czy wchodzi. Odpowiedź tak. Za kilka minut rurka opuszczała pupę. Trzeba było potrzymać zawartość w sobie z kwadrans.

    Polubienie

      1. Pamiętam czasy w których używano strzykawek ze szkła. Później weszły jednorazówki. Zastrzyki stały się bardziej znośne. Chociaż sam nie wiem. Może to tylko takie wrażenie.

        Na korytarzu mieszkała sąsiadka pielęgniarka. Podczas jakichś odwiedzin sterylizowała szklany sprzęt w pudełku z nierdzewki na kuchence gazowej. Zapach był odrzucający.

        Co do wywoływania wypróżnień to istniało wiele metod. Zioła rzadko kiedy dawały radę wobec czego do picia dawano sól gorzką albo jakiś olej którego nazwy nie pamiętam. Oba specyfiki sponiewierały człowieka kilka dobrych godzin. W brzuchu grała orkiestra, przelewało się, pojawiały się mdłości. Ogólnie było to bardzo męczące.

        Z obszarze metod dopupnych to stosowano przeważnie lewatywę. Jak w łazience stała gumowa gruszka to potem wszyscy zadawali pytania kto doznał tej przyjemności. Z czasem braki materiałowe dały o sobie znać i guma trzymająca czarny koniec pokruszyła się. Przez jakiś czas był spokój. Czopki były trude do dostania więc w razie potrzeby do pupy wsuwany był kawałek szarego mydełka. Piekło niesamowicie. Efekt był po jakiejś godzinie. Później pojawił się irygator. W rodzinnym domu emaliowy zbiornik robi za donicę do kwiata. Ilekroć na niego patrzymy z siostrą to ogarnia nas przerażenie.

        Polubione przez 1 osoba

          1. W latach świetności minionej epoki dieta była raczej skromna. Wiele produktów reglamentowano. Po przemianie ustrojowej sytuacja uległa stopniowej poprawie. Jednak w peryferyjnych miejscowościach ceny utrzymywały się na odpowiednim poziomie. Dlatego też kwitł handel na ryneczkach. Wzięcie miały też produkty pochodzące z małych gospodarstw.

            Ja i sistra mieliśmy od przedszkola problemy z układem pokarmowym. Jelita pracowały leniwie i był ociężałe. Lekarze usilnie twierdzili, że niektóre dzieciaki tak mają. Z wiekiem miało się poprawić. Zalecali wywołanie wypróżnienia. W pewnym momencie mama przestała ciągać nas po ośrodku zdrowia tylko od razu sięgała po odpowiednie rozwiązanie.

            Z czasem sam odkryłem, że pewne produkty powodują dyskomfort. Starałem się ich unikać. Mówiłem, że mi nie smakują. Spotykała mnie fala krytyki. Wolałem jednak być “niejadkiem” czy “jaroszem” niż dostawać na przeczyszczenie. Taka postawa zwróciła mamy uwagę i ostatecznie trafiliśmy do właściwego lekarza. Odpowiednie badania pomogły rozwiązać zagadkę.

            Polubienie

  2. Testem pielęgniarką i jedyne co powiem, to to, że Unia przegina…Też mam dosyć beznadziejnych i utrudniających wszystko przepisów.

    Polubienie

  3. witaj, próbowałem do Ciebie napisać, ale coś nie działa formularz.Jak możesz, to daj znać na gg 5666758, bo chciałbym się poradzić w pewnej sprawie.Pozdrawiam

    Polubienie

    1. Cube, nie mam gg blogowego także nie mogę napisać. Pod informacjami „o mnie” jest taki klawisz „napisz do mnie”. Jeśli tylko będę Ci mogła pomóc, pomogę. Napisz.

      Polubienie

  4. Może to jakaś stereokuracja, tak ja onegdaj radio puszczało test: kanał lewy, kanał prawy… teraz pielęgniarka: pośladek prawy, pośladek lewy… i lewatywa …. hi hi…

    Polubienie

      1. zasada jest jasnaprzy wstrzynieciu domięsniowym nie wolno wprowadzac w to samo miejsce wiecej niż 1 substancji,Logika jest w tym prostaSkutków działania wielu leków, szczególnie wtedy, gdy są one podawane jednocześnie, nie można przewidzieć, znając jedynie działanie każdego z nich z osobna. Między lekami może bowiem zachodzić wiele różnych typów interakcji, a wynik kliniczny wzajemnych oddziaływań między lekami może być różny i polegać np. na nasileniu działania jednego leku przez drugi, pojawieniu się nowego jakościowego działania, nieobecnego przy stosowaniu każdego z leków osobno, czy wreszcie hamowaniu działania jednego leku przez drugi. Niezwykle ważny jest też fakt, że wynikiem interakcji będącej skutkiem niezgodności chemicznej i fizycznej leków (np. podczas łączenia leków w iniekcji) nie musi być wytrącenie się widocznego osadu lub zmiana barwy roztworu do wstrzyknięć. Czasem bowiem chemiczne lub fizyczne unieczynnienie leku zachodzi bez istotnych zmian roztworu. Problemem jest także wzrastająca lawinowo liczba nowych leków pojawiających się na rynku farmaceutycznym, co czyni niemożliwym przewidzenie wszystkich interakcji jakie mogą zachodzić pomiędzy istniejącymi w terapii lekami. W tej sytuacji za najbezpieczniejszą opcję uznaje się oddzielne podawanie leków do wstrzykiwań.Błędem w sztuce pielęgniarskiej jest łączenie ze sobą leków i podawanie ich domięśniowo.!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

        Polubienie

        1. Dziękuję Ci, to ważna opinia. Rozumiem, że na wszelkie procedury mają wpływ jakieś sensowne powody, ale w moim przypadku nie chodziło o wymieszanie leków w strzykawce, tylko o to, że one mogą wejść w reakcję w moim ciele…..dokładniej jeszcze w pośladku:)Mogę sobie wyobrazić, że taka opcja istnieje, ale pielęgniarki, z ktorymi rozmawiałam nigdy się z czymś takim nie spotkały. Stąd moja obawa, że pewne procedury są jakby na wyrost.

          Polubienie

          1. to sa obecne standardya pielęgniarki starej daty… sie do nich nie stosują bo wiedza lepiejszczerze uwazam ze ostrożności nigdy nie za wiele, tu nie chodzi o kupno bułki w sklepie lecz o zdrowie i życie

            Polubienie

            1. W ostatnich moich notkach ciągle wraca temat bezpieczeństwa, procedur, zmian w związku z tym, że weszliśmy do UE. Na szczęście ludzie się zwykle bardzo nie buntują jeśli wiedzą, że coś jest dla ich dobra. Ja też się nie buntowałam…..ale mi wkłuwano się tylko raz i potem zmieniano strzykawki z ukierunkowaniem igly w innym kierunku. Żyję:)

              Polubienie

    1. Dzięki Ken…..ale wiesz jaka teraz ulga?? Ostatnio miałam strasznie bolesne (równie bolesne jak zastrzyki) problemy zdrowotne. Teraz jest znacznie lepiej.

      Polubienie

  5. Może jakiś sprzężenie? Na zasadzie, że nie można też łykać jednocześnie jakichś tam, czy czymś tam popijać? Się nie znam… Uzasadniają to czymś?

    Polubienie

    1. Że te dwa różne medykamenty mogą ze sobą wejść w reakcję, tylko wiesz, jednocześnie pielęgniarki mówią, że nigdy nic takiego nie miało miejsca w ich karierze:) WIęc jak to jest? Ja rozumiem, że te zastrzyki w pośladku cudownym zbiegiem okoliczności wymieszają się, ale ….czy to nie jest jednak przesada? Bo jeszcze rozumiem reakcję alergiczną, ale że się wymieszają??? Przecież lekarz nie przepisałby ich do brania jednocześnie, prawda?

      Polubienie

      1. No niby tak… Podobno gruszek nie można popijać mlekiem czy tam śledzi – na jednego działa, na drugiego nie.Może się zabezpieczają? Że jakby się coś stało, to one winne, bo złamały procedury? Teraz tyle przypadków pociągania do odpowiedzialności za coś takiego… w szkole też coraz bardziej się pilnujemy, bo jak coś, to choćby przepis był najbardziej nieprzystający do życia, absurdalny i niemający wpływu na daną sytuację, to i tak zostanie wykorzystany.Ja tam nadal dostaję na stojąco. Ale zastanawiam się, czy gdyby się kiedyś komuś coś stało, to pielęgniarki jednak nie zaczęłyby się bardziej zabezpieczać.Tak gdybię, bo medycznie się nie znam.

        Polubienie

        1. Ttrochę zaczyna nam chyba brakować zdrowego podejśćia do sprawy, nam Polakom, albo nam ludziom w ogóle. PIsałam już o tym przy okazji epilepsji. To znaczy, gdyby człowiek chciał postępować odpowiedzialnie i rozsądnie, niepotrzebne byłyby procedury. Teraz boimy się drugiego człowieka, że w przypadkujakiegoś błędu, czy zbiegu okoliczności, będzie nam się zarzucać nie wiadomo co.Więc tworzymy przepisy, procedury, regulaminy, paragrafy, ciągle nowe i nowsze. I wpadamy w jakieś cholerne błędne koło. Podobnie pisała powyżej Anna i coś w tym chyba jest….A wszystko przecież dla naszego dobra.

          Polubienie

  6. Przecież to wszystko dla naszego dobra – żebyśmy mogli wszystko robić wg dokładnych instrukcji (po co silić się na myślenie), żeby jarzeniówki za dużo prądu nam nie zżerały (co tam rtęć), żebyśmy się nie udusili dwutlenkiem węgla (co tam odpady z elektrowni atomowych czy awarie lub brak uranu), żeby nam żabek i motylków nie zabrakło (co tam obwodnice), żeby nasze dane i wszelkie informacje nas dotyczące były kompletne (przecież nigdy nie wiadomo, co nam samym może się z tego przydać) no i żebyśmy mogli godnie umrzeć w sile wieku (bo co to za życie na emeryturze)…

    Polubienie

    1. Ale wiesz, jakie wielkie oczy zrobiłam jak pielęgniarka w Lublinie zapytała mnie w jaki sposób chcę się ustawić (czy ułożyć), żeby przyjąć ten zastrzyk, kiedy w Wawie za każdym razem mi nie pozwalano?Ja się dostosowywałam, dlatego, to było ja nagle odzyskana wolność:)) Nareszcie znowu mogłam sama wybrać!! Mała rzecz, a cieszy.

      Polubienie

    2. Ale wiesz, jakie wielkie oczy zrobiłam jak pielęgniarka w Lublinie zapytała mnie w jaki sposób chcę się ustawić (czy ułożyć), żeby przyjąć ten zastrzyk, kiedy w Wawie za każdym razem mi nie pozwalano?Ja się dostosowywałam, dlatego, to było ja nagle odzyskana wolność:)) Nareszcie znowu mogłam sama wybrać!! Mała rzecz, a cieszy.

      Polubienie

      1. Jeszcze tylko dodam, że panie były fajne i tu i tu, tylko jedne się zasłaniały procedurami inne nie miały o nich pojęcia. Prawdopodobnie do Lublina jeszcze po prostu nie dotarły.

        Polubienie

      2. Odebrałaś to jako odzyskanie wolności? To nie jest mała rzecz, Caffe. Nawet jeśli w małej rzeczy. I faktycznie kwestia wolności tu się kłania. Niedługo o wszystkim będą za nas decydować bezpośrednio urzędnicy. A pośrednio tzw. lalkarze. Za daleko to zaszło, absurd goni absurd. To wszystko runie. Tylko co dalej?…

        Polubienie

        1. To niestety był sarkazm…..albo taka wolność z przymrużeniem oka, bo sama wiesz jaka to wolność. Ale rzeczywiście chciałam w ten sposób powiedzieć, że jesteśmy upupiani każdego dnia. Niemal każdy nowy przepis niesie ze sobą takie nowe ograniczenie. A my się zgadzamy, bo przecież…..to dla naszego dobra, jak zresztą napisałaś. I to ma tłumaczyć wszystko.

          Polubienie

      3. Czy na stojaco decyduje pacjent.Wazne by kolano bylo zgiete.Niektore zastrzyki wymagaja ksylokainy bo nie bolaly.Najbardziej boli wit B12.Mozna kilka w jeden miesien ale zmienia sie pozycje igly wewnatrz miesnia.Poza tym zastrzyki to przezytek.Powinno sie dawc leki w kroplowce bo w przypadku alergii mozna natychmiast przerwac i wpuscic fizjologiczny plyn.W przypadku domiesniowego i alergicznej reakcji jest wielki klopot a nawet zagrozenie zyciu.

        Polubienie

        1. Jeden z moich zaqstrzyków to własnie były witaminy. Co do kroplówki, to nie wiem, może i jest lepsza i skuteczniejsza, ale z pewnością bardziej czasochłonna. Gdybym miała do wyboru zastrzyk i kroplówkę, to przy moim ciągłym zabieganiu pewnie wybrałabym zastrzyk. Mimo wszystko.

          Polubienie

Dodaj odpowiedź do ~pielęgniarka Anuluj pisanie odpowiedzi