„Och tylko nie o pięćdziesięciu odcieniach szarości!”

– oburzony, a już na pewno zdegustowany kolega w ten sposób skwitował moje słowa, że czytam książkę o Christianie Greyu.

No czytam, drugi tom w dodatku.

Rzeczywiście książka jest mocno kontrowersyjna. Perwersja z lekką nutą sentymentalizmu (to bardziej, gdy mówimy o głównej bohaterce) i  ostrymi elementami  BDSM (gdy mówimy o bohaterze).

Kolega był zdegustowany (i być może zniesmaczony, w sumie nie zapytałam), prawdopodobnie bardziej tym, że książkę czyta POLONISTKA, niż czymkolwiek innym. Bo książka powinna traktować o holokauście, psychologii współczesnej cywilizacji czy biografii jakiegoś znanego geniusza. Taka ą, ę…., trendy, modnie wyszukana.

W nosie mam książkowy snobizm. Czytam to, na co mam w danym momencie ochotę lub co przyciągnie mój wzrok, a nie to co wypada przeczytać, chociaż przyznaję, że czasem i po takie sięgam. Ale wtedy gdy chcę.

Zresztą w jaki sposób można sobie wyrobić opinię na temat książki jeśli się jej nie przeczyta? Na temat nieobejrzanego filmu, potrawy, której nie poddaliśmy konfrontacji z własnymi kubeczkami smakowymi, czy piosenki bez zadania sobie trudu jej wysłuchania?  Jak w ogóle można się wypowiadać bez wcześniejszego przestudiowania tematu? Choćby pobieżnego.

A o TEJ książce rozpisują się wszędzie, w Internecie, w gazetach, mówią w radiu, chyba tylko w telewizji nie słyszałam o przystojnym, skrzywdzonym przez matkę, skrzywionym przez jej partnera,  miliarderze. No i babska ciekawość zwyciężyła.

Dygresja:

Kiedyś ubolewałam, że język polski jest  bardzo ubogi i mimo ciągłego rozwoju stanowi kruche tworzywo. Może będąc wytworem człowieka, nie jest w stanie (i może nigdy nie będzie) poradzić sobie z opisem natury? Seks jest przecież czymś naturalnym, tak jak wszystkie obszary ludzkiego ciała, które odgrywają w nim zasadniczą rolę. Dlatego próba opisania tego, co odbywa się w zaciszu sypialni kończy się marnie. Lub śmiesznie lub zbyt wulgarnie.

Książka, którą czytam w tym sensie śmieszna nie jest. Opisy scen na pewno działają na wyobraźnię, a to oznacza, że autorka (albo tłumacz) poradził sobie z warsztatem językowym. Wulgarna niestety czasem jest a wtedy lekko zalatuje pornosem.

I jeszcze jedno. Książkę napisała kobieta i w jakimś momencie zaczęłam się zastanawiać, czy autorka opisuje ukryte fantazje czy własne doświadczenia w świecie dominacji i uległości, a przecież doskonale znam fałszywość takiego założenia. Naprawdę wystarczy zamysł autorski i lekkie pióro;-)

W 2014 roku planowana jest ekranizacja książki. Ciekawe, kto podejmie wyzwanie i zagra główną rolę:-)

22 myśli w temacie “„Och tylko nie o pięćdziesięciu odcieniach szarości!”

  1. Ach, dziękuje za przystępną recenzję 🙂 Jak zwykle nie można się na tobie zawieść, to dobrze. Zainteresowałaś mnie ta pozycją, już lecę poszperać po księgarniach internetowych. Pozdrawiam serdecznie.

    Polubienie

    1. To w zasadzie była moja opinia o snobistycznym traktowaniu lektury. A jeśli ktoś ma ochotę przeczytać komiks, co też go należy ochrzanić? Bo tam są prawie tylko rysunki:)

      Polubienie

  2. MD nie ma od miesięcy. Pojawił się tylko skąpy wpis z życzeniami bożonarodzeniowymi, który stanowił przerywnik w nieobecności. Wyłączona opcja komentowania, bo nie wierzę, że w innym wypadku nikt się nie wpisał.

    Polubienie

  3. No ja cięgle jestem;-) Kontaktu z Beą nie mam, wiem tyle, że żyje i gdzieś pewnie jest;-) Za to MD się tak po ludzku niepokoję.

    Polubienie

    1. A wiesz, że u MD nie byłam całe miesiące? Nadal tak samo trudna? A Bei mi tu brakuje, mimo że pod koniec u niej nie komentowałam. Za to czytałam. Bea jeśli to jakimś cudem czytasz to pozdrawiam!!:)

      Polubienie

  4. Na pewno ktoś, kto będzie chciał zaistnieć, bo już/jeszcze o nim cicho.

    Nie czytałam, więc trudno mi się odnieść, ale do pierwszej części mogę: zbyt dużo naczytałam się w życiu tego, co musiałam/ muszę wciąż z racji pracy. Za szkoda życia mojego, abym musiała czytać coś, bo ktoś uważa, że powinnam. Nie stać mnie na luksus, aby je marnotrawić, by spełnić czyjeś oczekiwania w tej materii.
    Swoją drogą, usłyszałam kiedyś od mojej koleżanki po fachu, że ona w życiu nie przeczyta „Harrego Pottera”, bo to chłam, komercha i jest w niej satanizm. Pytam: „Gdzie?”. „Czytałaś i nie wiesz???” – naskoczyła na mnie. „No właśnie nie.” Ona nie czytała i wie, gdzie jest. Mogę podyskutować i dać się przekonać komuś, kto przeczytał.
    Nikt jej czytać nie każe. Ale do białej gorączki doprowadza mnie taka argumentacja. Już wolę uczciwie usłyszeć, że ktoś nie będzie czytał, bo to według niego strata czasu albo bo książka jest gruba.

    Polubienie

    1. Dokładnie tak!! Można dyskutować tylko z kimś, kto zadał sobie trud poszperania w temacie, czy przeczytania książki. Choćby tych kilku rozdziałów, chociaż z doświadczenia wiem, że nudna początkowo książka może się rozkręcić.
      I tak samo myślę jak Ty w kwestii doboru lektur. Całe moje edukacjne życie musiałam czytać, to co musiałam potem zdawać:) Potem już tylko to na co miałam ochotę, z ciekawości, z zainteresowania itp. Ale nie ze snobistycznego przymusu. Never!
      Co u Ciebie słychać Krajanko? I czy miewasz kontakt z Beą? Jeśli tak, to pozdrów ją ode mnie. Często wracam myślą do czasów, kiedy prowdziła swojego zwariowanego bloga. I z sentymentem nawet do kłótni z Agą czy MD 🙂 W sumie fajne czasy….

      Polubienie

  5. Przebrnąłem (bo trudno mi to inaczej określić) przez pierwszy tom i uznałem, że dosyć. Opisy seksu, a jestem już w tym wieku, że sam opis mnie niezbyt kręci, nie wystarczą by się męczyć z nią dłużej. Książka jest nędzna i tyle. A głupoty w treści to oddzielna bajka. 🙂

    Polubienie

    1. A ja pierwszą przeczytałam w zasadzie bez problemu. Byłam ciekawa co autorka chce przekazać, czy jakieś cudowne nawrócenie głównego bohatera z mrocznej, sadystycznej drogi czy może wręcz przeciwnie, jego umocnienie a porażkę dziewczyny. To by jeszcze miało sens. Potem straciłam nadzieję. Ale przy okazji tej książki zrozumiałam, że ludzie krytykują nie wiedząc zupełnie jaka jest treść. No dobra, ja zawsze patrzę na każdą książkę trochę za bardzo analitycznie. Zwracam uwagę nie tylko na to „co”, ale także „jak”. Jednak mój kolega nie miał tej książki w ręku w ogóle:-)
      No i dzisiaj chyba mogę z czystym sumieniem zgodzić się z Onetem.

      Polubienie

        1. No na przykład ktoś stwierdził, że to książka dla podstarzałych niewyżytych seksualnie osób (czytaj kobiet, chociaż nie rozumiem, dlaczego takie uogólnienie, wdzisiejszych czasach??). Zamiast świerszczyka. Chociaż na ile jestem zorientowana, to akurat właśnie bardzo młoda młodzież edukuje się na Greyu. Jeśli się nie wyedukowała wcześniej.

          Polubienie

          1. Mogę się zgodzić z tą oceną. 🙂
            A młodzież czyta bo książka jest „na topie”, a i temat dla nich superatrakcyjny. 🙂
            Niby mogliby coś bardziej interesującego sami znaleźć, ale to już wymaga pewnego wysiłku i pewnie wśród kolegów nie możnaby się pochwalić bo tytuł kompetnie nic nikomu nie powie

            Polubienie

      1. No więc (co na to polonistyczna dusza 🙂 ?) ze zrozumiałych, jak myślę, względów zostawię na boku i bez komentarza realia życia amerykańskiego milionera prowadzącego interesy o zasięgu globalnym. Nie będę też wchodził w jakieś głębokie, psychologiczne analizy postępowania bohaterów. Wymienię te rzeczy, które najbardziej mi przeszkadzały: ubóstwo językowe (i to nawet nie przy opisach „momentów”, bo tu język polski faktycznie nie daje pola do popisu), „papierowość” postaci (poza dwójką bohaterów), no i zawsze mi się wydawało, że kobieta musi nauczyć się reakcji swojego ciała, odczuwania przyjemności, a także choćby tego, jak pieścić mężczyznę. A tu mamy skrzyżowanie fenomenu z geniuszem (przepraszam za formy męskie 🙂 ). Bo że Grey w temacie sprawianie kobietom przyjemności w każdej możliwej formie, czasie i miejscu jest ekspertem, to się rozumie samo przez się.
        To wszysko, oczywiście, odnosi się do części pierwszej całego cyklu

        Polubienie

        1. Mi też.to przeszkadzało….o ubogim słownictwie nie wspomnę, bo pisałam w notce. Ale akurat opisy momentów uważam za lepsze nìż dialogi i cała.reszta..Postaci beznadziejnie papierowe ale ja nie oczekiwałam innych. To książka, przy której nie trzeba myśleć. Ona daje wszystko jak na tacy.Ja nie jestem rozczarowana bo nic nie oczekiwalam. 🙂 Ale poniewa bylam ciekawa, czytam dalej. A fe Caffe!

          Polubienie

            1. W drugiej stał się kimś pomiędzy. Już nie Pan chociaż ciągle z przebłyskami sadyzmu a jeszcze nie spontaniczny romantyk. Właśnie ta druga część to typowe romansidło podrasowaneerptycznymi scenkami. Dla mnie za.dużo tam TYCH opisów. Autorka nie dowierza czytelniczej wyobrażni i koniecznie musi wszystko doprecyzować:-)

              Polubienie

Dodaj komentarz