Na moście w Sewilli i nie tylko

Studentka lubelskiej Akademii Medycznej zginęła spadając z mostu w Sewilli w trakcie robienia sobie selfie*.

Ta oczywista tragedia uświadomiła jednak, że problem, o którym pisałam już jakiś czas temu (tu: O fotkach) istnieje i ma się coraz lepiej. A wygenerowały go programy społecznościowe, ludzka głupota oraz chęć pochwalenia się przed znajomymi najbardziej odlotowym zdjęciem. Czasem odlotowym zbyt dosłownie, jak w przypadku wspomnianej studentki.

Piszę o tym ponownie, już nie tylko jako użytkownik programów społecznościowych, ale także jako niewątpliwa fanka fotografowania. Rozumiem chęć utrwalenia chwili, zatrzymywania ulotnych wrażeń, chęć tworzenia pewnej cybernetycznej fikcji, stwarzania takiej rzeczywistości, by wydawała się jeszcze bardziej zadziwiająca, jeszcze bardziej zaskakująca, żeby wstrząsnęła odbiorcą, wywołała jego głośne „Wow!”. Zaczynam wchodzić w swój pseudofilozoficzny ton:-)

Więc wracając do tematu. Ja też się lubię pochwalić fajnym ujęciem czy słitfocią. Człowiek ze swej natury jest chwalipiętą i jeśli ktoś mówi inaczej, to kłamie. Skromność była dziełem średniowiecznej ascezy, a chyba wszyscy widzą, że krąg ascetów się dosyć istotnie zawęził. Dzisiaj promuje się ekshibicjonizm i egocentryzm , niestety czasem posunięty do granic absurdu.

Kiedy byliśmy ostatnio we Florencji, amatorów fotograficznych absurdów widziałam, co najmniej kilku.

wp-15958387568417917097219690130471.jpg
Ponte Vecchio

Scenka rodzajowa. Na ulubionym moście fotografów, czyli tym, z którego wychodzą najpiękniejsze zdjęcia Ponto Vecchio, para nastolatków przygotowywała się do zrobienia słit foci. On miał w ręce dużą butelkę włoskiego wina, ona puszkę Peroni. Oboje mocno podchmieleni, choć raczej powinnam użyć słowa „na rauszu”, bo akurat piwo było pszeniczne, a wino winogronowe;-). W każdym razie nagle uznali, że zdjęcie z mostu jest średnio fajne. Wyleźli więc na murowany gzyms, znacznie wysunięty w nurt rzeki.

wp-15958389459515278335593067434497.jpg
Ulubiony most Fotografów

Przeszli, z trudem utrzymując równowagę, robiąc przy tym niemało hałasu (nikt ich nie powstrzymywał, nie reagował) i zrobili sobie  wymarzone zdjęcie. Zanim doszliśmy do miejsca, w którym to wszystko się działo, oni już byli znowu bezpieczni.

Ja, z syndromem człowieka, który widział samobójstwo, jeszcze długo miałam ciarki na plecach.
I jeszcze na koniec uwaga: doskonale rozumiem fakt okratowania tarasu widokowego na Pałacu Kultury, ilość wypadków samobójczych dzisiaj zwiększyłaby się o przypadkowych amatorów Instagrama, czy Facebooka.

* Onet, Metro, Nasze Miasto w dniu 06.11.2014 i prawdopodobnie szereg innych mediów.

14 myśli w temacie “Na moście w Sewilli i nie tylko

  1. Nie do konca rozumiem to uwieszenie sie na egocentyryzmie i sugerowanie jakoby selfie wynikalo z proznosci tego kto je robi. Czyzby wszyscy artysci, ktorzy malowali swoje autoportrety robili to jako wyraz proznosci ? Nie sadze i uwazam ze powody robienia selfie sa zwyczajnie prozaiczne. Po pierwsze dlatego ze proszenie ciagle kogos o zrobienie fotki jest zwyczajnie nudne i jesli jestesmy gdzies sami trudno o to w kazdym miejscu. Po drugie selfie stalo sie zwyczajnym rodzajem fotki obok zdjec plenerowych itd. Kiedys ludzie chodzili do fotografa by robic sobie fotografie siebie dzisiaj wystarczy smatphone powod jednak jest ten sam a my wcale nie stalismy sie bardziej egocentryczni – wciaz chcemy uwiecznic chwile i zatrzymac obraz nas samych w czasie.

    Polubienie

    1. Wyraźne napisałam, że selfie robią dzisiaj wszyscy bo każdy chce sie uwiecznić, zatrzymać czas, więc nie w selfie jako takim jest problem. Gdyby było tylko tak jak mówisz, nie byłoby z tego powodu wypadków:) a są i jest ich coraz więcej. Ja pisałam o tym pędzie do bycia lepszym niż inni, bycia „bardziej”. Po co wchodzić poza bezpieczną strefę czegokolwiek? Czy ten metr dalej zmienia tak wiele w perspektywie? W perspektywie ludzkiego życia na pewno tak. I dlatego pisałam o egocentryzmie, bo to chwytanie chwili ze sobą w roli głównej właśnie czymś takim mi zalatuje. Skoro nie jestem wleźć na środek oceanu, robię jego zdjęcie z brzegu. Skoro tam, za barierką przelatuje kaskada wody Niagary, stoję z tej strony, z której mam powrót. Przełamywanie barier w tej kwestii kończy się źle i tyle. Taki wydźwięk miała moja notka. Dużo pychy i sporo głupoty.

      Polubienie

  2. Ja mam tak prostą komórkę, że nie mam jak zrobić sobie tego całego selfie i wcale mi to nie przeszkadza. A poza tym uwielbiam fotografować, ale nie siebie tylko wszystko dookoła, szczególnie zabytki. Taki mały maniak ze mnie. Ciekawy i mądry tekst. Pozdrawiam i zapraszam też do siebie.

    Polubienie

    1. Dziękuję Słoneczko. Na pewno do Ciebie zajrzę. Żeby było jasne, ja lubię selfie! Robię je dosyć często. Ale w tekście chodziło o coś więcej, o wykraczaniu poza bezpieczny schemat. Pozdrawiam serdecznie:-)

      Polubienie

  3. Trafiłam przypadkiem, ale zostanę na dłużej 🙂 Podobała mi się pointa tekstu. A eksperyment z jabłkiem – rewelacyjny. Co prawda nie mieszkam w wieżowcu, ale mam dzieci i wypadając z I piętra też się można potłuc 🙂

    Polubienie

    1. Witam Cię serdecznie i zapraszam, kiedy tylko masz ochotę zajrzeć:))) Dziękuję za ciepłe słowa. Masz rację, rzeczywiście małe dziecko potrafi sobie zrobić krzywdę na prostej drodze, więc tym bardziej trzeba uważać, gdy w grę wchodzą prawdziwe zagrożenia. Na szczęście mamy są w tej swojej ostrożności i zapobiegliwości mistrzami świata:))

      Polubienie

    1. Oczywiście, że nie tylko o zdjęcia z rąsi, ale te są o tyle gorsze, że człowiek ma jedną rękę zajętą trzymaniem aparatu a wtedy łatwo i zachwianie równowagi i trudniej o ewentualnego wybronienie się przed upadkiem. Natomiast zdecydowanie masz rację, że nonszalancja i beztroska. I rywalizacja w tym, kto zrobi zdjęcie z innej, bardziej wyszukanej perspektywy. I mimo, że sama zwracam uwagę na fajny kadr, ujęcia itp. to przecież nie wyłażę w tych poszukiwaniach na urwiska. I dziwi mnie, że robią to ludzie bez wcześniejszego zabezpieczenia się. Fotografia ekstremalna.

      Polubienie

  4. Cały problem w tym, że głupich nie sieją, sami się rodzą. Dla mnie to wydarzenie z Sevilli jest dowodem na to, że zapewne za mało rozumu włożono panience do głowy gdy była dzieckiem- zapewne dlatego, żeby bieduli nie stresowac zbytnio zakazami. Moda na bezstresowe wychowanie już dośc dawno weszła do użytku na Zachód od Odry. Niestety jest coraz więcej młodych, którzy byli wychowywani bezstresowo – zero zakazów i nakazów, zero pokazywania „strasznych rzeczy”, czyli wbicia dziecku do głowy, że pewne zachowania niosą za sobą niebezpieczeństwo poważnego wypadku lub wręcz śmierci.
    Poza tym w moim odczuciu wszystkie te portale społecznościowe robią ludziom wodę z mózgu. I jest to działanie celowe- łatwiej manipulowac ogłupiałą masą ludzką niż ludzmi myślącymi samodzielnie.
    Miłego, 😉

    Polubienie

    1. Pewnie masz rację. Ponieważ mieszkaliśmy kiedyś w wysokim wieżowcu, bałam się tego, że dziecko samo wyjdzie na balkon i stanie się nieszczęście. Co robiłam? Oczywiście mówiłam, uczyłam, tłumaczyłam. Ale żeby dziecku podziałać na wyobraźnie, zrzucałam z naszego balkonu jabłko, potem zjeżdżałam z dziećmi na parter i pokazywałam im, jak jabłko wygląda po takim upadku. Trzeba robić wszystko co tylko się da, wyszukiwać różne pomysły i przede wszystkim rozmawiać z dziećmi. Ale kwestia śmierci lublinianki to jednak chyba bardziej wypadek niż bezmyślność, chociaż bezmyślnością jest pogoń za fotografią z narażeniem własnego życia. Czy wiesz, że podobno nad wodospadem Niagara, jest plaga wypadków z tego samego powodu? Ludzie wychylają się za bardzo i pęd wiru powietrza, kombinacji wody i wiatru zabiera takiego człowieka ze sobą. Chore!!Miłego!:))

      Polubienie

    1. 🙂 My byliśmy kawałek od całego zajścia (dobrze, że nie zejścia). Jednak wiesz, jak potem o tym rozmawialiśmy, to w zasadzie nie wiadomo jak się człowiek powinien zachować, gdy oni już tam stanęli. Każdy okrzyk mógłby ich przestraszyć, a nagły skręt ciałem skończyłby się w nurtach Arno.

      Polubienie

Dodaj komentarz