Scenka rodzajowa… aktualizacja, czyli jak kupić mieszkanie/ Short story – update. How to buy an apartment

Na ostatniej Blogowej Środzie dowiedziałam się, że warto wracać do starych postów, odświeżać je i aktualizować treści. No proszę! A ja sądziłam, że wracanie do notek sprzed lat, to odgrzewanie starych kotletów, że trzeba ciągle tworzyć coś nowego! Ale skoro już wiem, że nie, to super, ponieważ akurat dzisiaj WordPress z jakiegoś powodu przypomniał „Scenkę rodzajową” ze stycznia 2009 r., więc szybka aktualizacja. Miałam wtedy za sobą trzy miesiące pracy w Warszawie, kończyłam właśnie okres próbny, trzy miesiące weekendowych przejazdów do Lublina i z powrotem, mieszkania na stancji i generalnie, 3 miesiące zawieszenia w próżni, jeśli chodzi o wymyślenie planu długoterminowego. Bo co tu dużo mówić, mieszkanie w Warszawie było jakimś  kosmosem, nierealnym marzeniem, czymś co pojawiało się w rozmowach w formie żartu. Po pierwsze, bo tyle kasy, a po drugie, bo ja zawsze sądziłam, że praca tutaj to okres przejściowy. Jednak znacie prawo Murphy’ego – „Prowizorka zawsze okazuje się najtrwalsza”? To ja mogę tylko dodać – „a okres przejściowy najdłuższy”.

Dzisiaj uświadomiłam sobie, że tamta żartobliwa scenka ma swój happy end, bo od 2 lat jednak mamy swoje mieszkanie w Warszawie, co prawda nie 100 metrowe, ale też nie kawalerkę. 🙂 Mam wygodną, bardzo dużą loggię, słońce od rana do wieczora, kupiliśmy więc rozkładane krzesła balkonowe, parasol (na zdjęciu akurat bez) i teraz bardzo lubię w wolnej chwili właśnie tam wypić moją poranną kawę.

I wiecie co? Szybko polubiłam to mieszkanie, szybko się też do niego przyzwyczaiłam, a piszę o tym dlatego, że u mnie proces od akceptacji, do powodującej spokój ducha radości, trwa naprawdę bardzo długo. Oczywiście mogę gdzieś pomieszkiwać, lubię zmiany, ale nie zakochuję się od razu. A w tym mieszkaniu zakochałam się od pierwszego wejrzenia. To ja je znalazłam, ja umówiłam nas na spotkanie z pośrednikiem i w zasadzie również ja, po obejrzeniu całości, postawiłam sprawę jasno: pośrednik ma zakończyć „otwarte dni” i już nikomu więcej tego mieszkania nie pokazywać, a mąż ma się zastanowić, co zrobić żeby je kupić, bez napadania na bank 🙂

Obaj stanęli na wysokości zadania, a ja… cóż…   idę na kawę.

20190531_113352-734x10411201512475514114162.jpg


via Scenka rodzajowa…

On the last Wednesday Blog Day I found out that it’s worth coming back to old posts, refreshing them and updating the content. Really?! I always thought that going back to scraps from years ago was reheating the old chops, that the better is constantly create something new! But since I know that it is not necessary, it’s great, because today WordPress for some reason reminded the „Short story” from January 2009, so I can refresh it. I had three months of work behind me in Warsaw, I was just finishing the trial period, three months of weekend trips to Lublin and back, renting the flat and generally, 3 months of suspension in a vacuum when it comes to a long-term plan for my life. For what to say, a flat in Warsaw was some kind of cosmos, an unreal dream, something that appeared in conversations in the form of a joke. First, because so much money, and secondly, because I always thought that work here is a transitional period. However, you know Murphy’s law – „The makeshift always turns out to be the most durable”? I can only add – „and the transition period is the longest one”.

Today I realized that this playful scene has its happy end, because for 2 years, however, we have our apartment in Warsaw, although not 100 meters, but also not a studio flat. 🙂 I have a comfortable, very large loggia, the sun from morning to evening, so we bought folding balcony chairs, umbrella (pictured just without) and now I like very much in my free time to drink my morning coffee there.

And you know what? I fell in love this apartment in a very short period, I quickly got used to live in it, and I write about it because my process from acceptance, to the joy that brings peace of soul, really lasts for a very long time. Of course, I can stay somewhere for a while, I like changes, but I do not fall in love right away. And in this apartment I fell in love at first sight. It was me who found it, I arranged for a meeting with an intermediary, and basically I, after seeing, made it clear: the broker has to close the open day for that apartment, and my husband has to think what to do to buy it. Without the bank robbery 🙂

They both stood up to the task, and I … well … I’m going to drink my morning coffee.

47 myśli w temacie “Scenka rodzajowa… aktualizacja, czyli jak kupić mieszkanie/ Short story – update. How to buy an apartment

          1. Kokpit bloga > Ustawienia > Ustawienia czytania > Podobne wpisy > i możesz wybrać Ukryj powiązane treści pod wpisami / Pokaż powiązane treści pod wpisami.

            Polubienie

    1. Ha ha, bał się, wiesz ile byłoby potem gadania?;-)
      A tak poważnie, ja znalazłam mieszkanie, a on zajął się potem finansami, dokumentami, umowami. To jest ten prawno-finansowy koszmar, którego nawet nie chcę umieć:)

      Polubione przez 1 osoba

      1. Czuję że każda z nas umialaby znaleźć mieszkanie. Gorzej z tym zadaniem mezowskim. Ja mam upatrzone osiedla, gdzie pragnęłabym zamieszkać, ale finansów nie przeskocze. Za mało lat istnienia zostalo i rata byłaby niedoudzwigniecia

        Polubione przez 1 osoba

        1. Tak, zwłaszcza że są wyszukiwarki, które w tym pomagają. Ja sobie robił filtrowanie, ale też sprawdzałam miejsce na mapie, patrzyłam, czy blisko ruchliwych ulic, czy dużo zieleni. Jechałam na rekonesans okolicy. Tym mężowi nie zawracałam głowy, wiedziałam, że i tak później dużo będzie na jego głowie.
          Jednak w tym wszystkich chodzi też o to, że znalazłam mieszkanie, które od razu spodobało się obojgu. Nie było licytowania się, że komuś coś nie pasuje. Wpasowałam się tym mieszkaniem również w gust męża. A nawet dzieci:)

          Polubione przez 1 osoba

    2. Nie dodałam, że oprócz znalezienia mieszkania ja również zajęłam się dekoracją, wyszukiwaniem, mierzeniem itp itd. W tym mierzeniu czasem pomagał mąż, bo on też lubi urządzać. Musiałam dodać, żeby nie było, że ja tylko klik w internecie i już dalej to nic:))

      Polubione przez 1 osoba

  1. Ja mam mały balkon, więc głównie zapchany kwiatami i ziołami. Leżak się mieści, ale stolik już nie, więc patrzę tęsknie na Twoją przestrzeń…
    Serdeczności zasyłam

    Polubienie

    1. Ja z kolei nie postawię na nim żadnych roślin z myślą o późniejszej konsumpcji. Potem byłyby nafaszerowane metalami ciężkimi:) Mam drzewa przed blokiem, ale nieco dalej ulica, więc nie odważyłabym się nic jadalnego trzymać na balkonie.

      Polubienie

    1. W starym mieszkaniu miałam metalowy, ale taki był, co zrobić. Tu natomiast balkon nasz urzekł tak samo jak mieszkanie:) Poza tym, przez to, że jest to rodzaj loggi, ja nie mam lęku wysokości, który zwykle mam:)

      Polubienie

        1. Ha ha. No nie, nie piję rozpuszczalnej, tylko taką ziarnach, ale skąd Tchibo ją eksportuje, to szczerze mówiąc nie pamiętam.
          Ale a propos rozpuszczalnej, to rzeczywiście wiele lat piłam tylko taką, jakoś nie mieliśmy potrzeby kupować ekspresu, po całych dniach nie ma nas w domu. Teraz nadal nie ma nas w domu, ale mamy ekspres więc delektujemy się różnymi rodzajami, jakie nam się trafiają. Jednak z tego co się już zdążyłam zorientować, to ta z Ekwadoru jest jedną z droższych.

          Polubione przez 1 osoba

    1. Ja chyba polubię to wracanie do starych wpisów. Podoba mi się i to, że dzisiaj mam inne spojrzenie na pewne rzeczy, przypominam sobie tło każdej notki, wydarzenia w tle. Super sprawa.

      Polubione przez 1 osoba

    1. Jotka, po drugiej stronie balkonu jest tylko samo miejsca i tam stawiam suszarkę na pranie. Wiesz, w sumie to najważniejsze jest rzeczywiście mieć gdzie suszyć pranie. Każdy jeden metr więcej to tylko bonus.

      Polubienie

    1. To prawda, ja się bałam, że jak coś znajdziemy, kupimy, a potem będzie wszystko nie tak, sąsiedzi niefajni itp. Tymczasem jest super. I niech tak zostanie:)

      Polubienie

  2. Uśmiałam się ze scenki rodzajowej 😉 jakże wymowna na okoliczność tego wypoczynkowego klimatu w Waszym wymarzonym miejscu 🙂 Cieszę się, że udało Wam się spełnić warszawski sen..

    Polubienie

    1. Ten warszawski sen to była w tamtym czasie jedyna opcja. Innej nie było. Więc z tej perspektywy rzeczywiście cieszę się, że się zadomowiliśmy i pokochaliśmy nie tylko mieszkanie ale też Warszawę. Z jej wszystkimi wadami i zaletami:_)

      Polubienie

    1. I nogi jest gdzie oprzeć:-) Krzesła się rozkładają, więc już nie raz ucięłam sobie popołudniową drzemkę właśnie na balkonie:-)

      Polubienie

      1. Też mam balkon i kwiaty na nim. Kawę jednak piję po twarciu komputera. Wiem, że zły nawyk, ale tak po prostu mam. Ja też lubię swoje mieszkanie i jestem domatorką. Chętnie do swojego wracam.

        Polubione przez 1 osoba

        1. I to jest najważniejsze chyba, żeby człowiek lubi wracać do swojego domu. To oznacza, że czuje się w tym domu dobrze i bezpiecznie.
          A propos komputera, to ja już prawie wcale z niego nie korzystam. Zastąpił go……smartfon.

          Polubienie

            1. SAgulo, literki można powiększyć i zwykle to robię. To jest oczywiście problem, ale raczej chodzi tu o przyzwyczajenie. Telefon mam zawsze przy sobie więc najprościej go wyciągnąć. Komputer trzeba otwierać, podłączać do sieci, czekać aż się uruchomi…. ja nie mam cierpliwości!!:))))

              Polubienie

Dodaj komentarz