Tym razem o Bajcie/ About Bajt

Żeby się Bajt nie obraził, że ja tu tylko o kotach, to teraz będzie notka o nim.

Bo on jest co prawda stary, ale jary i prześmieszny. Jego starość objawia się podobnie jak u ludzi, to znaczy, już nie wychodzi na spacery tak chętnie, jak dawniej, coraz więcej czasu spędza we własnym domku w pozycji leżącej, dużo śpi, nie zrywa się na dźwięk krzątania po kuchni, ponieważ jego słuch już nie wyławia takich subtelności, jak otwieranie lodówki.

20191011_135808-515x3816171891819826920791.jpg

Za to jak już usłyszy, a raczej zobaczy światło… to hulaj dusza. Bo nadal jest łakomczuchem i kocha jeść wszystko to, co kochają jego właściciele, chociaż nie wiem skąd ma tę wiedzę, bo nie dostaje od nas „ludzkiego” jedzenia. Zna tylko z takich przypadków, gdy coś nam przypadkiem spadnie, lub gdy zupełnie nie przypadkiem próbują go dokarmiać nasi goście (co mnie nieodmiennie, zawsze, wku….wia wkurza). Własną karmę, (która jest jednocześnie karmą leczniczą) traktuje jak zło konieczne. Jak niektórzy szpinak.

To wszystko co powyżej skutkuje tym, że jeśli chcemy go wyprowadzić na spacer, a on widzi, że ktoś z domowników jest akurat w kuchni, robi wszystko, żeby w ogóle nie iść, albo chociaż maksymalnie to wyjście opóźnić. Chowa się za nogi osoby przyrządzającej posiłek, wciska w kąt, wchodzi za meble, lub udaje, że nie słyszy wołania. Że niby nie słyszy jeszcze bardziej, niż normalnie. Cwaniaczek.

Jak już w końcu wyjdzie na spacer, to robi wszystko w pośpiechu, w biegu podnosi nogę, robi szybkie siku, i tak ciągnie (on – mnie! rozumiecie), że gdyby był wilczurem, miałabym problem. Chodzi mu o to, żeby zdążyć do domu zanim ten domownik nie wyjdzie z kuchni! Zanim Bajt straci bezpowrotną (według psiego postrzegania czasu) okazję na ludzki smakołyk.

W drodze powrotnej, Bajt wbiega po schodach, jakby był szczeniakiem a nie psem staruszkiem, dopada windy, potem znów w pędzie wbiega do mieszkania, a odległość z przedpokoju do kuchni pokonuje niczym Scooby Doo.

Gdy w kuchni zgaśnie światło, domownik przejdzie do salonu bez kanapki, czy obiadu na talerzu, Bajt traci zainteresowanie rzeczywistością, spowalnia ruchy, znowu robi się ospały i znika w budzie. A kilka sekund później śpi… i chrapie.

I tak, aż do następnego wejścia kogoś z nas do kuchni:-)


To don’t offend my Bajt that I write here only about cats, now there will be a note about him.

Because he is oldie, but a goodie and hilarious. His old age manifests itself, as in people, that is, he no longer goes out for walks as eagerly as before, he spends more and more time in his own dog house lying down, he sleeps a lot, does not break up at the sound of bustling around the kitchen, because his hearing no longer catches the subtleties like opening a fridge.

But if he hears it, or rather he sees the light … it is a real madness. Because he is an eternal gourmand and loves to eat everything that his owners love to eat, although I do not know how he knows that, because he does not get „human” food from us. He can know something only from such cases, when food crumbs accidentally falls drop on the floor, or when our guests try to feed up him (which invariably, always, fu…ing pisses me off). He treats his own dry food (which is also healing food) as a necessary evil. As like as some people treat spinach .

All of the above results in the fact that if we want to take him for a walk, and he sees that someone is in the kitchen, he does everything not to go at all, or at least delay the output. He hides behind the legs of a person who prepares a meal, presses into a corner, hides behind furniture, or pretends not to hear his name. That he can’t hear more than he can’t normal. Hustler.

When he finally goes out for a walk, he does everything in a hurry, raises his leg on the run, makes a quick pee, and pulls (he – me, understand!) If he was a sheepdog, I would have a problem. He means to get home before this person leaves the kitchen! Before losing an irreversible (according to dog’s perception of time) opportunity for a treat.

On the way back, Bajt runs up the stairs, as if he were a puppy and not an old dog, he reaches the lift, then again runs into the apartment in a rush, and the distance from the hallway to the kitchen overcomes like Scooby Doo.

When the light goes out in the kitchen, the household goes to the living room without a sandwich or dinner on a plate, Bajt loses interest for reality, slows down his movements, becomes lethargic again and disappears in the dog house. And a few seconds later he is sleeping … and snoring 🙂
And he sleeps until the next time someone of us enters the kitchen 🙂

47 myśli w temacie “Tym razem o Bajcie/ About Bajt

  1. I bardzo słusznie 😀 Nasz Rysio od czasu, gdy z nami zamieszkał, bez umiaru za to pokochał koci fast food. Czyli wszystkie te mokre pyszności karmowe, naszpikowane wzmacniaczami smaku. Woli je od ugotowanej, nieosolonej kury. No i cóż. Dajemy, choć i trochę się martwimy, że jesteśmy niedobrymi rodzicami.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Nasza karma nie ma soli, jest specjalnie dostosowana dla zwierząt o takich schorzeniach, jakie ma Bajt. Ale on już posmakował tego ludzkiego żarełka, czasem posolonego, czasem słodkiego i teraz za każdym razem jak jemy, myśli że to coś w tym stylu:-)
      A Wy się nie martwcie, że jesteście niedobrymi rodzicami bo zwierzak musi mieć trochę radości z życia!!

      Polubione przez 1 osoba

      1. No rozumiem, karmy medyczne (jeden kot ze stana w moim rodzinnym domu taką dostaje) są mniej śmieciowe. Generalnie jednak w karmach tyle jest mięsa, co kot napłakał. I to było naprawdę ciekawe jak Ryszard z czystej wołowiny łatwo się przestawił na „mięso” saszetkowe. Fujnia.

        Polubione przez 1 osoba

        1. Ale to u Ciebie odwrotna sytuacja. U nas Bajt jakby wyczuł, że smaczniejsze jest to nasze, a nie karma. Kiedyś kupowałam mu taką w saszetkach, na mokro, ale też mu nie smakowała za bardzo. NAjlepszą opcją jest gotowanie kurczaka z ryżem i marchewką, bez soli i przypraw i dodawanie go do suchej karmy. Wtedy uwielbia! Oczywiście najpierw wybiera smakołyki kurczaczkowe, a dopiero potem karmę, która przesiąknie zapachem kurczaka 🙂

          Polubienie

  2. Psiakowi staruszkowie już tak mają. U rodziców jest jeden ok 7 kilogramowy kundelek, który w czerwcu skończył 13 lat. Z siostrą odniosłyśmy wrażenie, że on mimo że już słabo widzi i słyszy to dalej śmiga jak nastolatek 🙂 BA! Na spacerach niczym szczeniak dogania o połowę młodszą psią siostrę po czym w domu siedzi jak prawdziwy staruszek.

    Polubienie

  3. Mój staruszek już ledwo łazi, choć ma dopiero 10 lat, ale ogromne rasy żyją krótko. Łapy go przestały słuchać i jak my będziemy dźwigać te 58 kilogramów? Ale z żarciem u niego podobnie, jak u Bajta. Zwierzaki są przecudowne 🙂 Pzdrawiam – Ewa

    Polubienie

    1. To prawda. Chociaż wiesz, że moi przyjaciele mają wilczura, który jest starszy od naszego Bajta, i on jeszcze żyje!:)) Ma problemy ze stawami, ale ciągle chodzi samodzielnie. I oczywiście tak jak Bajt, bardzo dużo śpi, chowa się do budy, już nie biega, a nawet nie spaceruje po posesji jak dawniej. Ale mając skończone 14 lat on jest już poza skalą, którą podaje się w podręcznikach weterynaryjnych:)

      Polubienie

  4. I takie historie lubię:-)
    Koleżanka opowiadała, że gdy rano robi kawę, pies pilnuje jej do momentu, gdy kawa nie zostanie wypita, a talerzyk z ciastkami pusty. Wtedy dopiero psina idzie na legowisko…

    Polubienie

  5. nasza Kota ma do psiaków stosunek przepracowany… jednego, „rudego s(w)et(e)ra” ma w domu na stałe, a kilka innych przewinęło się w ramach chwilowego domu zastępczego… zaś na spacerze /bo czasem chodzimy razem, mimo że i tak jest wychodząca luzem/ większe obce psy raczej omija, ale do tych mniejszych podchodzi z przyjaźnie zadartym ogonem… czasem spotykamy panią z yorkiem i zawsze się miło witają, tylko że ten york jakiś taki gamoniowaty mi się wydaje… ale co mnie to obchodzi?… to Kota się z nim kumpluje, nie ja… ja tylko z panią zamieniam parę słów, jak to na spacerowych mijankach…
    p.jzns 🙂

    Polubienie

    1. Ja myślę, że można nasz Bajt, do kotki też miałby jakiś przepracowany stosunek. Na spacerze, na suczki nie warczy:-) Yorki są gamoniowate tylko wtedy kiedy chcą, żebyś zobaczył tego mojego staruszka, jak się mija na spacerze z najbardziej nielubianym przez niego psem. Jak dwa rozwścieczone pitbule:)))

      Polubienie

      1. ja sobie zdaję sprawę, że owa gamoniowatość yorków to tylko pozór, rodzaj mimikry, kompensacja mizernego potencjału bojowego…
        i efekt jest taki, że choć słabo się znam na yorkach, niewiele mam z nimi doświadczeń, wręcz prawie żadnych, to naprawdę bardzo je lubię 🙂

        Polubienie

        1. A nie każdy je lubi i ja to rozumiem i szanuję:-)
          Kiedyś, gdy Bajt był jeszcze szczeniakiem i obwąchiwał wszystkich przechodniów, podbiegł do mężczyzny, który na jego widok zaczął szybciej przebierać nogami, bo jak powiedział „one mają ostre zęby”. I on się tego mojego Bajta naprawdę bał:-) Pewnie miał złe doświadczenia w przeszłości i pewnie takich małych psów nie lubi.

          Polubienie

    1. Powiem C, że jest tak pocieszny,n że naprawdę albo nam się trafił taki egzemplarz albo wszystkie yorki są takie albo może nawet wszystkie psy są takie:-)
      Staruszek ale czasem wygląda i zachowuje się jak szczeniak:-)

      Polubienie

    1. Ja tez uważam, że brać zwierzaka można tylko wtedy, gdy w razie jakiegoś nieprzewidzianego wydarzenia, będzie miał się kto nim zająć. Dlatego tak długo się zastanawiam nad wzięciem kota. W razie wyjazdu też przecież muszę mieć kogoś do opieki.

      Polubione przez 1 osoba

    2. nowy zwierzak w domu jest jak nowy tatuaż: zanim go przysposobimy trzeba sprawę porządnie przemyśleć, tego nie można robić na spontanie… no, chyba że zaistnieje taka sytuacja, że nie ma innej opcji, ale jest to wtedy świetna okazja, by przemyśleć siebie…
      p.jzns 🙂

      Polubione przez 1 osoba

      1. Jedno i drugie warte przemyślenia. Ja z jednej strony myślę sobie, że Bajt może trochę by się na te swoje stare lata rozruszał, miałby w domu towarzystwo:-) Ale z drugiej, ta cała walka o terytorium, poczucie, że się jest samcem, że te wszystkie kąty – to jego:-) Nie chcielibyśmy, żeby był potem nieszczęśliwy. Po prostu.

        Polubienie

    1. Ha ha, To prawda, ale wiesz co, chrapanie męża mnie denerwuje, chociaż chrapie rzadko i w zasadzie niezbyt dokuczliwie, a chrapanie Bajta wcale nie, a z kolei Bajt potrafi dużo głośniej niż na tym filmiku. Ciekawe dlaczego?:-)

      Polubienie

      1. Ja jestem dopiero okropna bo nie znoszę żadnych dźwięków powtarzających się. To nawet się jakoś nazywa. Wkurza mnie tykanie zegara jak zasypiam, oddech niemęża albo jak ociera nogę o nogę. Nie mówiąc już o chrapaniu😂😂😂😂

        Polubienie

        1. Ja miałam kiedyś to samo. Zegar, gadanie, muzyka, wszystko mnie wkurzało. Zegarek z kukułką wyłączałam, bo budził mnie w tych swoich półgodzinnych, albo godzinnych odstępach czasu. Teraz denerwuje mnie jedynie chrapanie człowieka. Nie, nie tylko mojego własnego męża, który chrapie mało, prawie w ogóle, dźwięk chrapania mnie wkurza:)

          Polubienie

Dodaj komentarz